Mecz jakich mało w Polsce. Tymi słowami można określić piątkowe starcie Motoru Lublin ze Zniczem Pruszków. Gol z połowy boiska, centrostrzał i dwa rzuty karne to tylko kilka z aktów tego przedstawienia. Emocjonujący pojedynek zakończył się remisem 3-3.
Motor Lublin liczy się w walce o baraże do ekstraklasy. Na tym etapie nie może więc pozwolić sobie na kolejną stratę punktów. Mając tego świadomość, lublinianie od pierwszy minut naciskali. Atakowali skrzydłami i posyłali dośrodkowania w pole karne rywali. Siały one zamęt w obronie gości, ale po nich brakowało celnych strzałów. Do dyskusyjnej sytuacji doszło w okolicach 10 minuty. Zdaniem piłkarzy Motoru obrońca Znicza przy interwencji pomagał sobie ręką. Sędzia był jednak pewny swojej decyzji i nakazał kontynuowanie gry. Mimo początkowej przewagi piłkarzy z Lublina to przyjezdni otworzyli wynik spotkania. Radosław Majewski popisał się dobrze znanym polskim kibicom centrostrzałem. Po reakcji zawodnika można domyślić się, że sam był zaskoczony precyzją uderzenia.
To nie był Motor Lublin, który ja chcę – wyjaśnia Mateusz Stolarski, szkoleniowiec lubelskiej drużyny.
Takie otwarcie było nie w smak kibicom miejscowych, ale ich ulubieńcy nie potrafili odpowiedzieć. W grze pojawiło się sporo nerwowości, która skutkowała prostymi stratami. Na domiar złego kontuzji doznał Paweł Stolarski, a w jego miejsce zameldował Filip Wójcik. Chwilę po jego wejściu Znicz skarcił podopiecznych trenera Stolarskiego po raz drugi. W 25 minucie na listę strzelców wpisał się japoński pomocnik Krystian Tabara. To podrażniło żółto-biało-niebieskich, którzy metodą prób i błędów starali się dostać w pole karne rywala. Ta sztuka jedynie udała się Filipowi Wójcikowi, który został zatrzymany wślizgiem. Jego koledzy z drużyny zaś starali się zaskoczyć strzałami z dalszej odległości. Po jednym z nich znów doszło do dyskusyjnej ręki w obrębie ,,szesnastki”. Kilkuminutowa analiza VAR zakończyła się przyznaniem rzutu karnego dla lubelskiej ekipy. Pewne uderzenie Piotra Ceglarza dało Motorowi bramkę kontaktową i nieco poprawiło morale przed zejściem na przerwę. Pozytywów z tej odsłony spotkania szukał Mathieu Scalet, pomocnik zespołu z Lublina.
Żółto-biało-niebiescy chcieli pójść za ciosem po zmianie stron. W 50 minucie po zamieszaniu w polu karnym Znicza piłka jakimś cudem wturlała się do bramki. Radość graczy z Lublina była jednak przedwczesna. Arbiter liniowy podniósł chorągiewkę, informując o spalonym. Po tym zdarzeniu gra przeniosła się na połowę Motoru. Sytuacja rodem z pierwszej odsłony, ale tym razem w polu karnym ręką zagrał zawodnik miejscowych. Dzięki temu goście stanęli przed szansą podwyższenia prowadzenia. Kacper Rosa wyczuł jednak intencje Radosława Majewskiego i uchronił swój zespół przed stratą kolejnego gola. To znacząco podbudowało gospodarzy. Znów skupili się na wrzutkach, a po jednej z nich gola wyrównującego zdobył Mattheu Scallet.
Lublinianie zwietrzyli swoją szansę i zepchnęli rywali pod ich własną bramkę. Wydawałoby się, że kolejne trafienie gospodarzy jest jedynie kwestią czasu. Ponownie utwierdzono nas, że w tym spotkaniu nie można być niczego pewnym. Kolejny z japońskich graczy Znicza, czyli Shuma Nagamatsu zatańczył z bezradnymi obrońcami miejscowych. Skutecznym dryblingiem wszedł w pole karne i wystawił piłkę niepilnowanemu Danielowi Stanclikowi. 24-letni napastnik zrobił to, co do niego należało i odzyskał prowadzenie dla pruszkowian. Na ten nieoczekiwany obrót spraw szybko zareagował szkoleniowiec Motoru, który wpuścił z ławki Mbaye Jacques Ndiaye. Byliśmy świadkami prawdziwego wejścia smoka. Po zaledwie kilku minutach senegalski napastnik wyrównał, a jego trafienia określano mianem gola kolejki. Przy kontrataku w pełnym biegu oddał strzał z blisko połowy boiska. Remis 3-3 oznacza, że obie ekipy zabiorą ze sobą po zaledwie jednym punkcie. Największymi zwycięzcami mogą czuć się gracze Znicza, gdyż są już pewni utrzymania w lidze.
Trener Misiura – podkreślił Mariusz Misura, trener Znicza Pruszków.
Motor Lublin znacząco skomplikował sobie walkę o najlepszą szóstkę. Teraz lublinianie muszą patrzeć nie tylko na siebie, ale i na rezultaty ich bezpośrednich rywali w wyścigu o baraże. Do końca rundy pozostały już tylko dwie kolejki. W najbliższy piątek Motor na wyjeździe zmierzy się z Resovią Rzeszów.