Sytuacja kryzysowa w lubelskiej ekipie nadal trwa. Koszykarze Polski Cukier Pszczółka Start Lublin dopisali kolejną porażkę na koncie. Tym razem we własnej hali ulegli zespołowi Twarde Pierniki Toruń 83:85.
Od lat nie było tak fatalnego początku sezonu w wykonaniu lubelskich koszykarzy. W obecnej kampanii zdobyli tylko raz komplet punktów, ale był on siłą wyrwany w meczu z MKS-em Dąbrowa Górnicza dopiero po dogrywce. Czy zespół w końcu się przełamie? Piątkowe starcie z rywalem z Torunia zapowiadało, że tak. Ale tylko na zapowiedziach się skończyło.
Otwarcie meczu w wykonaniu czerwono-czarnych napawało optymizmem. Wszystko szło po ich myśli i już od pierwszych minut budowali swoją przewagę. Za szczególne zasługi trzeba wyróżnić kapitana – Mateusza Dziembę, który był autorem 10 ,,oczek” w ciągu pierwszych 10 minut. Lublinianie prowadzili już 27-13. Kłopoty zaczęły się w drugiej kwarcie. Nie pierwszy raz z resztą w tym sezonie właśnie ta odsłona psuła wszystko co lublinianie sobie wypracowali. Teraz kosztowało ich to prowadzenie w starciu z ekipą z Torunia. Celne trójki oraz precyzyjne rzuty osobiste pozwoliły przyjezdnym najpierw zbliżyć się do rywali, a w samej końcówce zapewnić sobie tytuł lidera w tym spotkaniu. Do przerwy to oni prowadzili 43-40. Problemy w swoim zespole wskazał koszykarz ekipy z Lublina – Damian Jeszke.
Sytuacji nie udało się odwrócić po powrocie na parkiet. Gospodarze w dość łatwy sposób tracili piłkę w środku pola, a z tych prezentów skrzętnie korzystali goście. Kolejnym często zauważalnym błędem po stronie miejscowych był brak agresji w obronie. Zagęszczali obszar pod własnym koszem, ale zapominali o tym, że rywale potrafią także punktować zza łuku. Ci bez większego nacisku próbowali swoich sił z tego elementu gry. Czy po takim obrazie gry Start był już skazany na porażkę? Okazuje się, że nie. Co więcej na chwilę w końcówce meczu nawet odzyskali prowadzenie i doprowadzili do rezultatu 75-74. Presja czasu jedynie zmotywowała torunian , którzy byli gotowi na twardą walkę o zwycięstwo. Swój cel zrealizowali. Komplet punktów pojechał z nimi do Torunia.
Wróciliśmy do gry, ale kilka naszych błędów przeważyło szalę zwycięstwa na korzyść naszych rywali – komentuje trener Startu, David Dedek.
Cztery mecze domowe i cztery porażki. Hala Globus jest jak na razie twierdzą nie do zdobycia dla samych gospodarzy. Teraz czeka ich przerwa od walki o swój teren. Najbliższym celem jest wyjazd do Gliwic i rywalizacja z miejscowym GTK. Ten pojedynek odbędzie się już 24 października.