Pszczółka Start Lublin z dziewiątym ligowym zwycięstwem. Tym razem Lublinianie pokonali MKS Dąbrowę Górniczą 76-74.
Po ostatniej porażce z Legią Warszawa we własnej hali ekipa Pszczółki Start Lublin mogła czuć spory niedosyt. W miniony sobotni wieczór koszykarze Startu ponownie stanęli przed szansą zdobycia kompletu punktów na własnym parkiecie. Ich rywalem był MKS Dąbrowa Górnicza, który zajmował ostatnie miejsce w tabeli ligowej.
Wydawałoby się, że dla wicemistrzów Polski zwycięstwo w tym meczu będzie jedynie formalnością. Plan na zdobycie pełnej puli punktów był jednak bardziej skomplikowany niż się wydawało. W akcjach miejscowych często brakowało precyzji. Co ciekawie goście mieli podobny problem ze skutecznością. Przez to mieliśmy spore odstępy między kolejnymi zdobyczami punktowymi zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Po niezbyt emocjonującej pierwszej odsłonie obie ekipy schodziły na przerwę przy prowadzeniu gospodarzy 34-24. Pierwszą część spotkania w wykonaniu swoich podopiecznych podsumował David Dedek, trener Startu Lublin:
W drugiej połowie swój impas przełamali przyjezdni. Zdołali wyrównać, a następnie objąć prowadzenie. W ekipie gości warto wyróżnić Sacha Killeya-Jones’a. Amerykanin w tej odsłonie meczu zdobył łącznie 16 punktów. Start tymczasem nadal borykał się z problemami z pierwszej części. Częste błędy indywidualne podopiecznych Davida Dedka pozwoliły przyjezdnym wypracować sobie korzystną przewagę.
Po tej kwarcie wiedzieliśmy, że możemy wygrać – mówi Marek Piechowicz, zawodnik MKS’u Dąbrowy Górniczej.
Sytuacja zmieniła się diametralnie w czwartej kwarcie. Lublinianie w końcu pokazali grę, do której nas już przyzwyczaili w tym sezonie. Siła ofensywna zyskała na jakości co pozwoliło odrobić stratę do rywali. Spora w tym zasługa duetu Kacper Borowski–Martins Laksa, który w tej kwarcie zdobył łącznie 15 punktów. W życiu można być pewnym trzech rzeczy: śmierci, podatków i tego, że Start Lublin dostarczy emocji w ostatniej minucie. Celnym rzutem na ostatnie 3 sekundy popisał się Kamil Łączyński, który dał zwycięstwo swojej drużynie 76-74.
Wyczerpaliśmy już limit walki o wygraną w końcówce – mówi Damian Jeszke, zawodnik gospodarzy.
Start Lublin czeka teraz dłuższa przerwa od rozgrywek ligowych. Wcześniej jednak zagrają kolejny mecz w Lidze Mistrzów. Już 17 listopada w spotkaniu wyjazdowym zmierzą się z BC Niżny Nowogród.


