Barkom Każany Lwów vs Bogdanka LUK Lublin 1:3. Pierwsze zwycięstwo ,,za trzy” odhaczone

Nie było łatwo i przyjemnie, ale za to skutecznie. Bogdanka LUK Lublin wygrała pierwszy mecz w sezonie za trzy punkty. Po zwycięstwie 1:3 podopieczni Massimo Bottiego wracają do domu w dobrych nastrojach. Po trzech kolejkach plasują się na czwartym miejscu w tabeli. Patrząc na przebieg całego spotkania, nie był to jednak komplet punktów, który Barkom Każany Lwów podał swoim gościom na tacy.

Zdjęcie: Freeze The Move.

Mecz rozpoczęła szóstka, w której skład wchodzili: Marcin Komenda, Wilfredo Leon, Kewin Sasak, Bennie Tuinstra, Fynnian McCarthy, Aleks Grozdanov. Na pozycji libero jak zwykle spotkanie rozpoczął Thales Hoss. W pierwszym secie siatkarze z Lublina przywitali się z publicznością dwoma skutecznymi blokami punktowymi. Potem chcieli jak najszybciej zbudować bezpieczną przewagę nad ekipą gospodarzy. Nauczeni doświadczeniem z zeszłego sezonu wiedzieli, że Barkom potrafi niesamowicie bronić. Na początku niwelowanie siły rażenia Lwowa wychodziło żółto-czarnym całkiem dobrze. Ekipa ,,Nietoperzy” doszła jednak podopiecznych Wilfredo Leona na punkt kontaktowy (7:8), a następnie wyrównała stan rywalizacji (8:8). Po wejściu na zagrywkę Marcina Komendy Lublin odskoczył rywalom. Gospodarze pomimo słabego początku zaczęli zbliżać się do Bogdanki. Wynik oscylował w okolicach dwóch punktów na plus dla gości spotkania. Barkom wyjmował sytuacje, które były ciężkie do przyjęcia. Dobrze grały bloki obydwu ekip (13:16). Zdecydowanie w tym secie lublinianom nie było łatwo, ale budowali nad rywalami bezpieczną przewagę (15:19). Lwów potrafił skutecznie znaleźć luki w bloku żółto-czarnych. Coraz wyraźniejsza przewaga Lublina zaczęła rysować się pod koniec seta. Dużo dołożył as McCarthy’iego (16:21). Barkom wykonywał nadal niebywałą pracę w obronie. Co znacznie utrudniało lepsze punktowanie gościom. Na całe szczęście Lublin dokładał sporo doświadczeniem i sprytem. Piłkę na 24:17 asem serwisowym wywalczył Kewin Sasak. Gospodarze obronili pierwszą piłkę setową, a  Następna akcja padła już łupem zawodników trenera Bottiego. Zakończył ją skutecznym atakiem ze skrzydła Kewin Sasak.

Drugą partię spotkania rozpoczął Barkom, po pierwszej odsłonie rywalizacji mało kto mógł przypuszczać, że zacznie ją aż tak fenomenalnie. Na początek as serwisowy, którego zdobył fenomenalnie zagrywający w tym spotkaniu Estończyk — Mart Tammearu.  Goście poszli za ciosem, zdobywając kolejne punkty. ,,Nietoperze” odskoczyli zawodnikom Massimo Bottiego na cztery punkty. Warto wspomnieć, że trzy z czterech punktów zagrywką zdobył wyżej wymieniony Tammearu. Fatalnie wejście w seta poskutkowało czasem dla Lublina (4:0). Niestety niewiele to dało, po powrocie kolejne dwa punkty poszły na konto gospodarzy. Fatalną passę przerwał dopiero Kewin Sasak (6:1). Barkom nadal miał sporą przewagę, którą wywalczył, grając w jednym ustawieniu. Lublin próbował powstrzymać rozpędzonych gospodarzy, ale sporo komplikowała nieskuteczna zagrywka w siatkę, która najczęściej trafiała w siatkę. Drużynę próbował ciągnąć Kewin Sasak, ale na niego podopieczni Ugisa Krastinsa również znaleźli sposób. Gospodarze zdominowali jednak zagrywkę, która przyniosła im coraz to większe prowadzenie (15:8). Poprawić przyjęcie próbował Maciej Czyrek, ale jak się okazało była to tylko chwilowa zmiana. Gra Lublina się posypała, ciężko było szukać w tej partii wielu pozytywów. Wynikało to często z własnych błędów, ale też niesamowitej pracy w obronie Lwowian. Pod koniec seta na boisku pojawili się Jan Nowakowski, a chwilę później Mateusz Malinowski, którzy mieli odmienić oblicze ekipy przyjezdnej. Niestety zmiany nie poprawiły sytuacji w drugim secie. Ciężko było nadrobić ośmiopunktową stratę (19:11). Blok i zagrywka to elementy, które dały ekipie ze Lwowa dominację, na którą nie zanosiło się w pierwszej partii. Przewaga zbudowana na początku dała gospodarzom aż sześć piłek setowych (24:17). Stratę starał się zniwelować Mikołaj Sawicki. Niestety dystans był zbyt duży i przyjmujący Lublina nie pomógł swojej ekipie. Druga odsłona meczu zakończyła się wynikiem 25:18 dla Barkomu. Błędy Bogdanki trzeba było szybko zażegnać, inaczej mogły ją czekać w następnych setach duże problemy. Znając historię starć tych ekip, gospodarze mogli jeszcze ,,napędzić stracha” przyjezdnym.

  • mówił po spotkaniu kapitan Bogdanki Marcin Komenda.

Trzecia odsłona starcia dla Bogdanki musiała być zdecydowanie lepsza i skuteczniejsza od poprzedniej. Barkom nie zamierzał jednak na to pozwolić. Rozpoczęło się dosyć wyrównanie, widać było, że gospodarze odrobili lekcję z pierwszego seta. Zawodnicy Ugisa Krastinsa nie pozwolili przyjezdnym na choćby chwilę oddechu. As Kewina Sasaka dała Lublinowi dwupunktowe prowadzenie (2:4). Żółto-czarni próbowali budować swoją przewagę, plany pokrzyżowała kontynuacja świetnej gry Barkomu. ,,Nietoperze ze Lwowa” nie dawały jednak za wygraną. Skutecznie i z dużą łatwością znajdywali luki w bloku Bogdanki, do tego dodawali niesamowitą dyspozycję w obronie. Finalnie doprowadzili do remisu (7:7). Kolejnego asa dołożył do swojej kolekcji Mart Tammerau. Ekipy poszły na wymianę ciosów, nie odskakując od siebie na więcej niż dwa punkty. Lublinian mogła martwić nadal skuteczna zagrywka Barkomu. Lepiej funkcjonował na szczęście blok Lublina, który pomagał w dotrzymywaniu rywalom kroku. Nie było w tym secie wyraźnego prowadzenia jednej bądź drugiej ekipy. Lublin musiał drżeć jednak o rezultat do końca seta. Raz na dwa punkty odskakiwał Lublin, a raz robił to Lwów. Tuż przed końcem na tablicy świetlnej widniał wynik 23:23. Podopieczni Massimo Bottiego zachowali jednak zimą krew w ostatnich akcjach seta.  Najpierw z zagrywki pomylił się Illia Kovalov, Następnie po sprytną zagrywką popisał się Alex Grozdanov, tym samym kończąc tę wyrównaną partię. Bogdanka LUK Lublin wygrała set 23:25.

Trzeba było zagrać czwartą partię. Goście jednak wierzyli, że zagrają  partię numer cztery, ale na tym zakończą. Podobnie jak poprzednio zaczęło się dość wyrównanie. Serwisy Wilfredo Leona wyprowadziły nas jednak na prowadzenie 4:6. Bogdanka musiała być jednak bardzo czujna, chwila nieuwagi mogła doprowadzić do ponownych kłopotów Lublina. Tak też było, Lwów doszedł piątą drużynę poprzedniego sezonu bardzo szybko na 8:8. Nie trwało to jednak długo, bo goście znowu odskoczyli na dwa punkty (10:8). Następnie ponownie wyrównali gospodarze (10:10). Był to najpopularniejszy schemat tego spotkania. Raz gonili jedni, raz drudzy. Chwilowo na trzypunktowe prowadzenie wyszła Bogdanka 12:15, ale szybko roztrwoniła swoją przewagę 16:16. Momenty większej koncentracji i dobrej gry pozwoliły jednak na powrót na trzypunktowe prowadzenie. Wynik końcowy seta nie był jednak nadal pewny. Barkom był piekielnie niebezpieczny, co było widać w momentach. Wiele osób mogło na pomału myśleć, że Lublin pewnie zmierza już po zwycięstwo. W końcówce seta Bogdanka wyszła na pięciopunktowe prowadzenie (18:23). Blok Alexa Grozdanova dał Lublinowi pierwszą piłkę meczową. Lublinianie jej nie wykorzystali (19:25). Następna piłka również padła łupem Lwowa (20:24). Zaczęło robić się niebezpiecznie, Bogdanka straciła na dłuższy moment koncentrację. Kolejna sytuacja również została wykorzystana przez Barkom (21:24). O czas poprosił trener Botti, trzeba było przerwać pogoń Lwowian. Spotkanie na skrzydle zakończył piekielnie mocnym atakiem Wilfredo Leon, który dał Lublinowi zwycięstwo 1:3.

  • podsumował spotkanie II trener Bogdanki LUK Lublin Maciej Kołodziejczyk.

MVP spotkania został środkowy bloku gości Fynnian McCarthy.

Bogdanka LUK Lublin udanie rozpoczęła maraton grania. Następne spotkanie na rozkładzie czeka nas już w najbliższą środę, 2 października o godzinie 17:30. Rywalami Lublinian w Hali Globus, zajmująca obecnie trzecie miejsce w tabeli PGE Skra Bełchatów. Natomiast w sobotę o 14:45 do Lublina przyjedzie czwarta drużyna poprzedniego sezonu siatkarskiej PlusLigi Asseco Resovia Rzeszów.

Share Button
Opublikowano w Dookoła Sportu, Sport

Leave a Reply