Z nieba do piekła. Motor Lublin przegrywa z Widzewem Łódź

Motor Lublin po dwóch ważnych wygranych z rzędu poprawił swoją pozycję w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Po zwycięstwach ze Śląskiem i Lechem przyszedł czas na pojedynek z Widzewem Łódź. Podopieczni Mateusza Stolarskiego mimo prowadzenia już 2 bramkami, ostatecznie ulegli łodzianom 4:3.

/facebook: Motor Lublin

Gospodarze zaczęli mecz najlepiej jak mogli. Wysoki pressing od pierwszej minuty zmusił graczy z łodzi do błędu. W konsekwencji Michał Król miał bardzo dużo czasu z boku boiska i posłał dokładne podanie przed bramkę Rafała Gikiewicza. Tam czekał już Piotr Ceglarz i bez problemu umieścił piłkę w siatce. Motor wyraźnie złapał wiatr w żagle, przejmując kontrolę nad spotkaniem i szukając okazji do podwyższenia wyniku. Taka nadeszła już w 14 minucie, kiedy perfekcyjne dośrodkowanie z rzutu wolnego Wolskiego, na bramkę zamienił Sebastian Rudol. Wydawało się, że Widzew jest już na kolanach. Ci, którzy tak pomyśleli byli jednak w wielkim błędzie. Goście ruszyli do odrabiania strat, nie utrudniała im tego nisko ustawiona obrona Motoru.

W ciągu 3 minut żółto-biało-niebiescy stracili całą przewagę, po dwóch rzutach rożnych. Najpierw w 22 minucie niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Samuel Mraz, a następnie dobre dośrodkowanie wykorzystał Imad Rondić. Mecz rozpoczął się więc na nowo. Gracze Widzewa utrzymali jednak swoją przewagę w posiadaniu piłki i kontrolę nad spotkaniem. Niespełna 20 minut później przy wyprowadzeniu piłki spod własnego pola karnego błąd popełnił Kacper Rosa. Bramkarz Motoru nieszczęśliwie nabił nadbiegającego do pressingu Rondića i piłka znalazła się w bramce. Do przerwy nic więcej się już nie wydarzyło i Motor schodził do szatni ze stratą jednego gola. Na tablicy wyników było 2:3.

– Mówił o pierwszej połowie meczu trener Motoru Lublin – Mateusz Stolarski

Początek drugiej połowy to szansa gospodarzy na wyrównanie Samuel Mraz znalazł się w dogodnej sytuacji w polu karnym, jednak jego strzał był zbyt lekki, aby zaskoczyć Gikiewicza. Kolejne minuty to szarpana gra z obu stron. Mało dokładności, a sporo strat. Dobry strzał sprzed pola karnego Motoru oddał Fran Alvarez, jednak po jego woleju piłka nieznacznie minęła spojenie bramki. W 53. minucie dobre dośrodkowanie z prawej strony posłał Bartosz Wolski, aczkolwiek nie było nikogo na 5 metrze przed bramką Widzewa, aby skierować piłkę do siatki. Alvarez w końcu dopiął swego i po jednym z kontrataków uderzył precyzyjnie na bramkę Kacpra Rosy sprzed szesnastki. Piłka tuż przy słupku wpadła do siatki i sytuacja Motoru stawała się coraz gorsza.

Gracze Widzewa od tego momentu kontrolowali spotkanie. W 77. Minucie meczu po podaniu Mbaye piłkę do bramki skierował wprowadzony na boisko Kacper Wełniak. Po analizie VAR okazało się jednak, że Senegalczyk był na spalonym i gol nie mógł być uznany. Ataki Motoru jednak i ustawały i ten z 86. Minuty przyniósł oczekiwany rezultat. Dobrze z lewej strony podłączył się Filip Luberecki i posłał idealne dośrodkowanie na głowę Wełniaka. Motor złapał kontakt, jednak do końca meczu nie zostało już dużo czasu. Goście umiejętnie się bronili i zdołali utrzymać rezultat do końca spotkania.

 

– Podsumował mecz trener Widzewa – Daniel Myśliwiec

Nie zabrakło walki i determinacji. Kibice obejrzeli siedem bramek, ale w Lublinie nikt po tym meczu zadowolony nie będzie. Piłka nożna to gra błędów i takich nie ustrzegły sięj obie ekipy. Ostatecznie Widzew Łódź pokonał Motor Lublin 4:3, czym przerwał ich serię dwóch zwycięstw z rzędu w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.

– Mówił po meczu kapitan Motoru Lublin – Piotr Ceglarz

Kolejne spotkanie Motor Lublin rozegra z Cracovią na wyjeździe w sobotę 26 października o godzinie 14:45

 

Share Button
Opublikowano w Aktualności, Dookoła Sportu, Sport

Leave a Reply