Smutny koniec jesieni na Wieniawie

Opadłe liście, wszechogarniający chłód oraz mrożąca krew w żyłach, przygnębiająca cisza. Nie, to nie wstęp do kolejnego, hitowego, horroru. To obraz po ostatnim gwizdku sędziego w meczu Lublinianka – Stal Sanok. Drużyna z Wieniawy po raz kolejny nie dała rady wywalczyć przynajmniej jednego punktu na swoim boisku i przegrała ze Stalą 1:2.

Mecz toczył się w zasadzie według, dobrze już znanego kibicom z Wieniawy, schematu. W pierwszych minutach to Lublinianka atakuje i naciska rywala, ale z tych ataków nic nie wynika. Potem goście strzelają gola. Następnie „Duma Lublina”, goni wynik, ale bije głową w mur. I tak do końca spotkania. We wczorajszym spotkaniu było jedno odstępstwo od reguły: desperacki napór Lublinianki przyniósł efekt. W 67 minucie, pięknym strzałem na 1:1, z rzutu wolnego bramkarza gości pokonał Erwin Sobiech. Na moment wróciła wiara że losy spotkania można jeszcze odwrócić, że można wygrać ostatni mecz w tym roku i tchnąć w kibiców nadzieję że będzie lepiej. Rzeczona nadzieja prysła jednak jak mydlana bańka w ciągu 2 minut. Najpierw w polu karnym sytuacji sam na sam z bramką (bramkarz obegrany został przez Damiana Ścibiora) nie wykorzystali na spółkę Przemysław Kanarek i Rafał Kursa. Pierwszy zamiast strzelać podał do swojego kolegi, ten z kolei niepotrzebnie przyjmował i koniec końców dopadł do niego obrońca Stali. Piłka co prawda po anemicznym strzale toczyła się w kierunku bramki, ale wybił ją z linii golkiper gości. Minutę po tym kuriozalnym zdarzeniu, pomocnik przyjezdnych, Piotr Lorenc popisową „brazylianą” pokonał Mateusza Krupę i wbił gwóźdź do trumny Lublinianki.

Tak naprawdę, brakuje słów żeby opisać niemoc lubelskiej jedenastki. Rywal z Sanoka teoretycznie mało wymagający, raczej książkowy przykład zespołu do ogrania: przedostatnia drużyna w tabeli, borykająca się z dużymi problemami kadrowo-finansowymi. Do Lublina przyjechało tylko 14 zawodników. Mimo to na boisku nie było widać żadnej różnicy, ba, czasami wydawało się, że piłkarze z Sanoka grają zdecydowanie lepiej od gospodarzy. Jedyny jako-tako grający piłkarz w ekipie Lublinianki to kapitan drużyny, Jacek Paździor. W swoich interwencjach pewny, grający z pomysłem i w zasadzie  nie popełniający błędów. Reszta zawodników, nawet tych zwykle wybijających się, wyrównała do ogólnie kiepskiego poziomu całej ekipy. Nawet zwykle chwalony Erwin Sobiech, mimo strzelonej bramki, zagrał raczej słabe spotkanie.

Kibice gospodarzy nie kryli niezadowolenia z postawy swoich zawodników. Piłkarze po meczu, ze spuszczonymi głowami udali się do sektora aby przybić swoim fanom piątki, ale nie była to raczej radosna scena. Kibice są źli, piłkarze są źli, trener bezradnie rozkłada ręce a prezes wzrusza ramionami.

Lublinianka zajmuje 13 miejsce w tabeli, a więc kończy rundę jesienną w strefie spadkowej (z III ligi spada aż 5 drużyn). Na wiosnę szykuje się zatem zaciekła batalia o utrzymanie w III lidze. Teraz piłkarze „Dumy Lublina” mają sporo czasu aby otrząsnąć się z letargu i powrócić do formy z początku rozgrywek. Skoro można było zremisować z Resovią 1:1, wygrać na wyjazdach ze Stalą Kraśnik (3:0) i Stalą Sanok (2:0), to znaczy że wszystko jest jeszcze możliwe. Kwestia odnaleźć właściwy rytm i ponownie uwierzyć  w siebie. Oby tak się stało bo, cytując oficjalny serwis kibiców Lublinianki, „gorzej być już nie może”.

LUBLINIANKA – STAL SANOK 1:2 (0:1)
0:1 – Sobolak 36′
1:1 – Sobiech 67′
1:2 – Lorenc 80′

Lublinianka: Zapał (39’ Krupa) – Kursa, Styżej, Paździor, Mazurek – Kanarek (86’ Stadnicki), Gawrylak, Sobiech, Stępień (15’ Wójtowicz), Lewkowicz (46’ Ścibior) – Gromba
Stal: Krzanowski – Kokoć, Łuczka, Węgrzyn, Jaklik – Sobolak, Adamiak, Poliniewicz, Lorenc, Ząbkiewicz (88’ Faka) – Szałamaj (65’ Józefiak)

Sędziował: Mariusz Śledź (Biała Podlaska)

Share Button
Opublikowano w Aktualności, Dookoła Sportu, Sport