Koszykarze Pszczółki Start Lublin wciąż nie mogą wygrać w koszykarskiej Lidze Mistrzów. Tym razem podopieczni Davida Dedka przegrali 75-84 z węgierskim Falco Szombathely.
Lublinianie od początku pokazali, że powalczą z gospodarzami. Pierwsza kwarta była bardzo zacięta. Choć to Falco jako pierwsze wyszło na prowadzenie, to Start odrobił straty i po dwóch minutach prowadził trzema punktami. Gospodarze szybko wyrównali, ale remisem cieszyli się przez chwilę. Ekipa Davida Dedka wyszła na prowadzenie, które wzrosło do pięciu oczek. Minimalna przewaga gości była widoczna przez większą część kwarty. Węgrzy obudzili się na minutę przed jej końcem. Na prowadzenie 18-16 wyprowadził ich Evan Bruinsma. Na 24 sekundy przed końcem to Start prowadził 19-18, dzięki skutecznemu rzutowi Lestera Medforda. Mimo to przegrali pierwszą odsłonę meczu za sprawą rzutu za trzy punkty autorstwa Szilarda Benke.
Druga kwarta to całkowita dominacja gospodarzy. Drużyna z Szombathely od początku narzuciła swój styl gry, systematycznie powiększając prowadzenie. Start próbował gonić wynik, ale niewiele zdziałał. Lublinianie zdołali dojść Falco na trzy punkty na nieco ponad cztery minuty przed zakończeniem kwarty. Potem Falco powiększało przewagę, która przez większość kwarty utrzymywała się na poziomie ośmiu punktów. W ostatniej minucie wskoczyli na wyższy pułap i zeszli na przerwę z prowadzeniem 44-32.
Po przerwie Start próbował zniwelować swoją stratę. Udało się to dzięki dobrej grze Kamila Łączyńskiego i Joshuy Sharmy. Po połowie trzeciej kwarty przewaga Falco wynosiła już pięć oczek. Gospodarze nieco odskoczyli rywalom, dzięki rzutom Benkego i Devina Searcy’ego, ale przyjezdni ponownie zaatakowali. Na 53 sekundy przed końcem trzeciej kwarty ich strata wynosiła już tylko cztery punkty. Była to zasługa Damiana Jeszkego, który rzutem za trzy punkty doprowadził do wyniku 55-59. Ostatecznie Falco zwyciężyli 61-56, co zapowiadało olbrzymie emocje w decydującej odsłonie spotkania.
Ta zaczęła się wyśmienicie dla Startu. Rzut za trzy Jeszkego spowodował, że goście mieli już tylko dwa oczka straty do Węgrów. Po upływie połowy czasu czwartej kwarty na tablicy widniał rezultat 70-66 dla gospodarzy. Start nie zamierzał się poddawać. Jeszcze na cztery i pół minuty przegrywał 68-70, ale seria nieskutecznych rzutów sprawiła, że Falco znów zaczęli budować swoją przewagę. Na minutę przed zakończeniem spotkania ekipa z Szombathely miała siedmiopunktową przewagę i tylko cud mógł sprawić, że przegrają ten mecz. Tak się nie stało. Gospodarze jeszcze powiększyli przewagę, a na 15 sekund przed końcem prowadzili już 11 punktami. Ostatecznie rozmiary porażki zmniejszył Łączyński, ale niewiele to dało.
Kolejny mecz wicemistrzowie Polski rozegrają 17.listopada w Rosji z Niżnym Nowogrodem. Początek spotkania o godzinie 19.
Falco Szombathely 84-75 Pszczółka Start Lublin
(21-19, 23-13, 17-24, 23-19)
Falco: Anderson (19), Perl (14), Varadi (2), Benke (12), Lake (4), Bruinsma (21), Searcy (12), Kovacs, Doktor, Dancsecs
Start: Jeszke (9), Dziemba (1), Dhorsey-Walker (17), Pelczar (0), Medford (3), Łączyński (14), Borowski (12), Szymański (5), Sharma (6), Laksa (8), Moore (0), Gospodarek



