Motor po raz kolejny nie do zatrzymania. Żółto-biało-niebiescy skromnie pokonali Olimpię Elbląg 1:0 na Arenie Lublin. Podopieczni Marka Saganowskiego po wiosennej przerwie są niepokonani, a wygrali już trzecie spotkanie z rzędu. Podobnym osiągnięciem w całej lidze może pochwalić się jeszcze jedynie Chojniczanka Chojnice.
W sobotę lublinianie na własnym stadionie sprawdzili się na tle jednej z rewelacji jesieni w eWinner II Lidze. Olimpia w 20 spotkaniach przed zimową przerwą zdobyła 32 punkty i zakończyła pierwszą część sezonu w strefie barażowej. Można uznać to za wynik co najmniej zaskakujący, patrząc na to, że jeszcze w poprzednim sezonie elblążanie do końca rozgrywek musieli intensywnie walczyć o utrzymanie. Demony przeszłości odezwały się za to na wiosnę. Olimpia po wznowieniu rozgrywek zanotowała dwa remisy, z Pogonią Siedlce i Sokołem Ostróda, do tego przegrała w sobotę z Motorem i spadła na 7 lokatę. Sytuację po meczu na lubelskiej Arenie podsumował trener zespołu Tomasz Grzegorczyk.
Co do samego spotkania to na początek warto wspomnieć o mocno przemodelowanej defensywie lubelskiego zespołu. Marek Saganowski ze względu na problemy Arkadiusza Najemskiego i Wojciecha Błyszki do boju wysłał parę stoperów Maksymilian Cichocki – Bartosz Zbiciak. Dla drugiego z wymienionych był to ligowy debiut. Kibice Motorowców mogli mieć więc drobne obawy o grę swoich ulubieńców w obronie, ale ostatecznie jeśli takowe mieli, to całkowicie się nie sprawdziły. Mecz zaczęło się niemal tak samo jak dwa poprzednie w wykonaniu Motoru. Lublinianie mocno naciskali na rywali już od pierwszego gwizdka i niewiele z tego wynikało. Brakowało przede wszystkim tego ostatniego podania, kluczowego do finalizacji akcji. Żółto-biało-niebiescy przez całą pierwszą połowę praktycznie bili głową w mur. Szczęścia próbowali Michał Fidziukiewicz i Jakub Kosecki, ale nic z tego nie wynikło. Elbląską obronę samotnym rajdem chciał rozmontować natomiast Filip Wójcik, ale jego starania również spełzły na niczym. Grę ofensywną Motoru w pierwszej połowie można skrócić do jednego zdania. Dużo wrzutek, mało bramek. Do przerwy kibice na Arenie Lublin bramek nie oglądali.
– mówił trener Motoru, Marek Saganowski.
Początek drugiej odsłony nie był już tak intensywny, a pierwszą składną akcję dopiero w 52 minucie stworzyli goście. Guilherme próbował szczęścia zza pola karnego, ale piłka nieznacznie minęła słupek. Motor odpowiedział również niecelnym uderzeniem w wykonaniu Fidziukiewicza. Chwilę później bliski szczęścia po rzucie rożnym był Bartosz Zbiciak, ale fenomenalną interwencją popisał się golkiper Olimpii Andrzej Witan. Bramkarz przyjezdnych uratował swój zespół również w 72. minucie. Piotr Ceglarz oddał bardzo mocne sytuacyjne uderzenie, piłka leciała prosto w okienko, ale Witan w tym przypadku ponownie wykazał się refleksem. Potem tempo gry znacznie spadło i długo nic nie zapowiadało, że ten mecz miałby skończyć się innym wynikiem niż bezbramkowy remis. W końcówce jednak Motor znów przycisnął rywali. W końcu dopiero w 89 minucie rezerwowi dali Motorowi gola na wagę zwycięstwa. Paweł Moskwik dośrodkował na głowę Adama Ryczkowskiego, ten trafił w poprzeczkę a piłka trafiła do Damiana Sędzikowskiego, który już się nie pomylił. Motor tym sposobem wygrał 1:0. Bohater tego spotkania w lubelskim zespole przyznał po meczu, że drużyna miała konkretny plan na zdobycie bramki w końcówce.
Lublinianie za tydzień nie zagrają meczu ligowego, zostanie im przyznany walkower za mecz z GKS-em Bełchatów. Motor w zamian za to spotkanie ma jednak sprawdzić się w meczu sparingowym.