Motor Lublin nadal bez stabilnej formy. Podopieczni Marka Saganowskiego po dość okazałej wygranej nad Wisłą Puławy, teraz w pierwszym meczu rundy rewanżowej zremisowali na Arenie Lublin ze Zniczem Pruszków 1:1.
Lublinianie rozpoczęli te rywalizację niezwykle zmotywowani. Już na samym początku dwie dogodne sytuację miał Michał Fidziukiewicz, ale ostatecznie żadnej z nich nie wykorzystał. Wynik otworzył natomiast jego młodszy kolega z drużyny Damian Sędzikowski. młodzieżowiec Motoru w 15. minucie zszedł ze skrzydła i płaskim strzałem pokonał golkipera Znicza.
Motor nadal szedł za ciosem i napierał na bramkę pruszkowian. Żółto-biało-niebiescy utrzymywali się przy piłce i cały czas stwarzali sytuację. W 39. minucie Fidziukiewicz, tym razem podawał do Adama Ryczkowskiego, a ten z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Sędzia jednak dopatrzył się pozycji spalonej. Wynik do końca połowy już się nie zmienił. Problemy ze zdobywaniem bramek znowu dały się we znaki lublinianom. Wytłumaczenia tego stanu rzeczy nie potrafił znaleźć nawet sam trener, Marek Saganowski.
Po zmianie stron miejscowi nadal dominowali, ale doskwierały im problemy ze skutecznością. Swoje okazję zmarnowali Filip Wójcik, Fidziukiewicz oraz Tomasz Kołbon. Znicz natomiast nastawił się na kontry i to dało efekt w 63. minucie. Jakub Górski strzałem głową pokonał Sebastiana Madejskiego.
–Nie przyjechaliśmy się tutaj bronić – mówił po meczu trener Znicza, Mariusz Misiura.
To uderzenie oszołomiło Motor, który stracił kontrolę nad tym spotkaniem. Znicz doszedł do głosu, a w końcówce mógł nawet zapewnić sobie zwycięstwo. Piłkę meczową na nodze miał Szymon Kaliniec, ale ostatecznie fatalnie przestrzelił i mecz zakończył się remisem.
-podsumował trener miejscowych.
Motor zajmuję aktualnie 6. miejsce w tabeli, ostatnie premiowane grą w barażach. Żółto-biało-niebiescy mają na koncie 28 oczek. Następne starcie to wyjazd i hitowy mecz z Ruchem Chorzów.