Kiepski początek w wykonaniu gospodyń i ostatecznie chyba sprawiedliwy remis. MKS Perla Lublin w swoim pierwszym meczu tegorocznej edycji Pucharu EHF podzielił się punktami z CS Gloria 2018 Bistrita –Nasaud 22:22. Po komplecie porażek w Lidze Mistrzyń, dla klubu z Lublina jest to pierwszy punkt wywalczony na europejskich parkietach w tym sezonie.
Ten remis z perspektywy mistrzyń Polski można uznać za dość korzystny rezultat. W kadrze lubelskiego zespołu na ten mecz zabrakło aż sześciu zawodniczek. Poza kontuzjowanymi od dużego czasu Aleksandrą Rosiak i Małgorzatą Stasiak na parkiet w starciu z Rumunkami nie wybiegły Aneta Łabuda, Sylwia Matuszczyk, Valentina Blażević i Mia Moldrup. Podopieczne Roberta Lisa miały więc przed sobą bardzo trudne zadanie.
Początek tego meczu do złudzenia przypominał spotkania MKS-u w Lidze Mistrzyń. Przyjezdne wyraźnie przeważały na parkiecie już od pierwszej minuty, a podopieczne Roberta Lisa niemal od razu musiały gonić wynik. Lublinianki wyglądały na nieco zdekoncentrowane i zdecydowanie pozwalały na zbyt wiele zawodniczkom Glorii Bistrity. W szeregach Rumunek brylowały Mariana Costa i Valentina Ardean Elisei i po 10 minutach goście prowadzili już 2:7. W tym momencie Robert Lis wziął czas i to pomogło lubliniankom. Powoli i mozolnie nadrabiały straty, tego zadania nie ułatwiała im jednak bramkarka CS Glorii, Darly Zoqbi De Paula. Z drugiej strony na pochwałę zasługuje tutaj Natalia Nosek. Rozgrywająca MKS-u nie bała się brać na siebie ciężaru gry i to między innymi dzięki jej dobrej dyspozycji gospodynie do przerwy przegrywały „tylko” 10:12.
- mówiła po tym meczu właśnie Natalia Nosek.
Drugie 30 minut tej rywalizacji dostarczyło kibicom w hali Globus jeszcze więcej emocji. Gospodynie uparcie dążyły do wyrównania i ta sztuka udała im się w 34. minucie. Dominika Więckowska pokonała hiszpańską golkiperkę rumuńskiego zespołu i wszystko wskazywało na to, że losy tego spotkania będą ważyły się do samego końca. Niecałą minutę później ta sama szczypiornistka lubelskiej ekipy znów trafiła do siatki i w ten sposób MKS po raz pierwszy prowadził w tym meczu. Wydawało się, że gospodynie przejmują inicjatywę. W pewnym momencie prowadziły nawet dwoma bramkami. Trener Horaciu Pasca jednak postanowił wtedy zareagować, wziął czas, a jego zawodniczki niemal ekspresowo wyrównały. Duża w tym zasługa Dziyany Ilyiny, która w całym meczu zdobyła dla rumuńskiej ekipy 6 bramek i sprawiała sporo problemów lubliniankom. Impas trwał do końcowej syreny. W ostatnich 5 minutach atmosfera w lubelskiej hali Globus zrobiła się naprawdę gorąca. Posypały się kary, gra co chwila była zatrzymywana przez sędziów, co więcej oba zespoły nie wykorzystały po rzucie karnym. Bramkę na remis na około 30 sekund przed końcem meczu rzuciła Joanna Szarawaga, a Rumunki nie zdążyły już przeprowadzić skutecznej akcji. Na tablicy widniał wynik 22:22. Można powiedzieć, że dla mistrzyń Polski podział punktów w takich okolicznościach smakuje tak samo dobrze jak zwycięstwo. Innego zdania była jednak obrotowa MKS-u Joanna Szarawaga.
MKS Perła Lublin rozpoczął swój udział w tegorocznej edycji Pucharu EHF od remisu. Lublinianki pierwszego zwycięstwa w tych rozgrywkach mogą poszukać już w najbliższą sobotę w Dani. Mistrzynie Polski zmierzą się z Odense Handbold.