Na początek słowo od wydawcy:
„Maria Peszek nagrała trzecią solową płytę. Jak mówi artystka, będzie to rzecz bardzo osobista, mocna, brutalna i piękna. Nowa płyta jest rewoltą, także dla samej Marii, która tym razem współkomponowała i współprodukowała album. Maria Peszek przyzwyczaiła nas do kontrowersji. Jak będzie tym razem? Na nowej płycie nie ma żadnego brzydkiego słowa, nie ma też nawet słowa o seksie… A jednak to właśnie ten album wydaje się być najbardziej przejmujący i bezkompromisowy. Mówi się, że trzecia płyta to prawda o artyście. Dla Marii ta płyta jest niewątpliwe najważniejsza.”
W otwarte karty – nie jestem fanem Marii Peszek. Nie robi na mnie wrażenia tytuł płyty. Westchnąłem ciężko, czytając opowieść Artystki o cierpieniu pod prysznicem w Bangkoku. Ogólnie – jestem na nie. Pewnie tak zwyczajnie, po polsku, po nazwisku.
Z tą płytą coś jest definitywnie nie tak. Wcisnąłem „repeat”. Podoba mi się. Dziwne uczucie. Spróbujcie.
Maria Peszek – „Jezus Maria Peszek”
Premiera: 03.10.2012
Wydawca: Mystic Production
miałam tak samo, naprawdę ta płyta jest dobra, a od kawałków Ludzie psy oraz Amy nie potrafię się uwolnić 🙂