Górnik Łęczna po bardzo dobrej rundzie jesiennej zalicza wiosenny falstart. Po fatalnym w skutkach wyjeździe do Torunia gdzie zielono-czarni przegrali aż 0:5 tym razem ulegli Widzewowi Łódź na własnym terenie 1:2.
Mecz na szczycie drugiej ligi mimo wszystko mógł się podobać, a gra podopiecznych Kamila Kieresia w drugiej połowie wskazuje na potencjał Dumy Grodu Dzika. Tak spotkanie podsumowuje trener ekipy z Łęcznej
Kamil Kiereś– mówi szkoleniowiec z Łęcznej Kamil Kiereś
Gospodarze nie mogli sobie wymarzyć lepszego początku meczu. Już w drugiej minucie ładną akcją popisał się Dawid Dzięgielewski i powracający po kontuzji Paweł Wojciechowski. Udało im się jednak jedynie wywalczyć rzut wolny. Łęczyńscy kibice wpadli w euforię niedługo później. 6 minut od rozpoczęcia spotkania bramkę na 1:0 strzelił Paweł Baranowski. Obrońca głową zamienił na prowadzenie dośrodkowanie z rzutu rożnego Marcina Stromeckiego. Od tego momentu lepiej na boisku prezentowali się goście o czym mówi strzelec bramki Paweł Baranowski
Moment wyraźnej boiskowej przewagi udało się gościom zamienić na gola w 15. minucie. Do bramki gospodarzy trafił jednak jeden z miejscowych. Gdy gospodarze spodziewali się dośrodkowania górą w pole karne po rzucie wolnym, Łukasz Kosakiewicz zdecydował się na mocną piłkę po ziemi przecinającą pole karne. Niefortunnie interweniował Bartłomiej Kalinkowski wbijając piłkę do własnej bramki. Po wyrównaniu tempo spotkania nieco spadło i zrównały się proporcje posiadania piłki. Jednak nie na długo.
Zespół z Łodzi wyszedł na prowadzenie w 39. minucie. Dobrą piłkę blisko linii końcowej otrzymał Adam Radwański. Zawodnik odegrał przed pole karne do Mateusza Możdzenia, a ten popisał się mocnym strzałem z dystansu nie dając większych szans Patrykowi Rojkowi broniącemu bramki Górnika.
Druga połowa zaczęła się od ataków gości ale nie niosły one za sobą zagrożenia bramce Górnika. Po 5. minutach jednak obudzili się także gospodarze. Najpierw niecelny strzał z narożnika pola karnego zaliczył Stromecki. 2. minuty później uderzeniem na długi słupek próbował zaskoczyć Wojciecha Pawłowskiego Dawid Dzięgielewski. Górą był jednak bramkarz Widzewa. Podobnie jak chwilę później przy niebezpiecznej główce Pawła Wojciechowskiego.
Pierwsza dobra okazja dla gości w drugiej połowie to strzał Mateusza Możdzenia z 60. minuty. Tym razem jednak Patryk Rojek był na posterunku. 2 minuty później znów niebezpiecznie zrobiło się pod bramką piłkarzy z Łodzi. Z zamieszania jednak znów obronną ręka wyszedł Pawłowski który wybił piłkę nad poprzeczką po strzale Dawida Dziegielewskiego. Na kolejną okazję dla gospodarzy kibice musieli czekać aż do 79. minuty. Dzięgielewski wywalczył piłkę na skrzydle i posłał dobre podanie do Krystiana Wójcika. Ten z linii pola karnego uderzył jednak wysoko nad bramką. 5 minut później równie niecelnie na bramkę gospodarzy uderzał Adam Radwański.
Mimo dobrej drugiej połowy w wykonaniu gospodarzy nie udało się doprowadzić do remisu. Górnik po dwóch spotkaniach rundy wiosennej nie zdobywa żadnego punktu, a jak się podnieść po tak słabym początku mówi bramkarz łęcznian – Patryk Rojek
Górnik mimo porażek w dwóch pierwszych meczach wiosny wciąż pozostaje drugim zespołem w lidze. Teraz łęcznian czeka jednak kolejny bardzo trudny test. Za tydzień zmierzą się na wyjeździe z bezpośrednim rywalem w walce o awans- GKSem Katowice
==============================================================================================
Górnik Łęczna – Widzew Łódź 1:2 (1:2)
Bramki: Baranowski 5 – Kalinkowski 17 (gol samobójczy), Możdżeń 39
Górnik: Rojek – Orłowski, Baranowski, Midzierski, Leandro, Dzięgielewski, Tymosiak (79 Banaszak), Stromecki, Kalinkowski (70 Wójcik), Stasiak (46 Lewandowski), Wojciechowski. Trener: Kamil Kiereś
Widzew: Pawłowski – Kosakiewicz, Wołąkiewicz, Tanżyna, Pięczek, Ojamaa (76 Mandiangu), Poczobut, Możdżeń (85 Gąsior), Gutowski, Radwański, Robak (82 Wolsztyński). Trener: Marcin Kaczmarek
Żółte kartki: Dzięgielewski, Lewandowski, Banaszak – Poczobut, Ojamaa, Możdżeń, Gutowski
Sędziował: Łukasz Kuźma (Białystok)
Widzów: 2183