Legia Warszawa i Wisła Kraków dalej w walce o europejskie puchary, kontrowersyjne decyzje we Wrocławiu

Źródło: Legia Warszawa Facebook

Trzecia runda eliminacji Ligi Konferencji Europy obfitowała w wiele emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. W ostatniej fazie kwalifikacji znalazły się drużyny z Warszawy i Krakowa. Pomimo przegranej Śląska Wrocław, o tym meczu mówi się jednak najwięcej.

Po pierwszym meczu w najlepszej sytuacji znalazła się Legia Warszawa, która pokonała na wyjeździe duński zespół Brøndby IF 3:2. Było to cenne zwycięstwo, które dało polskiej drużynie znaczną przewagę. Rewanżowy mecz na Łazienkowskiej zakończył się wynikiem 1:1. Duńczycy strzelili bramkę jako pierwsi w 38 minucie spotkania, jednak kilka minut później Legia odpowiedziała tym samym. Ekipa z Danii była znacznie częściej w posiadaniu piłki i miała wiele szans na wyrównanie stanu dwumeczu, ale finalnie to zespół z Warszawy cieszył się z awansu do ostatniej rundy eliminacji. Mimo wszystko więcej się mówi o tym co wydarzyło się po spotkaniu. Portugalski szkoleniowiec Legii Goncalo Feio pokazał dwa środkowe palce i „gest Kozakiewicza” w kierunku trybuny Duńczyków. Na konferencji prasowej nie przeprosił za swoje zachowanie i tłumaczył się tym, że już wcześniej był prowokowany przez kibiców Brøndby. UEFA wszczęła postępowanie w tej sprawie i postawiła Portugalczykowi dwa zarzuty.

Wielkie emocje były również obecne w starciu Wisły Kraków ze Spartakiem Trnawa. Słowacka drużyna pewnie wygrała pierwszy mecz 3:1 na swoim stadionie. Ekipa z Krakowa musiała strzelić dwa gole, by dalej walczyć o awans – i to im się udało. Po regulaminowym czasie gry stan dwumeczu wynosił 3:3. Dogrywka dalej nie dała odpowiedzi na to kto zagra w ostatniej rundzie kwalifikacji. Obie drużyny strzeliły po jednym golu. To doprowadziło do rzutów karnych, które trwały bardzo długo, jednak to piłkarze Wisły mogli cieszyć się z końcowego zwycięstwa. Seria „jedenastek” zakończyła się wynikiem 12:11.

Bliski awansu był również Śląsk Wrocław. Pomimo przegranej 0:2 z St. Gallen w pierwszym meczu, podopieczni Jacka Magiery robili wszystko, by odwrócić wynik dwumeczu. Początek nie należał do udanych. Najpierw w 12 minucie gol Sebastiana Musiolika został uznany jako spalony, a kilka chwil później Wrocławianie stracili bramkę. Szansa awansu coraz bardziej się oddalała. Wszystko zmieniło się w 41 minucie, kiedy na listę strzelców wpisał się Petr Schwarz. Następnie w odstępie kilku minut dołączyli do niego Samiec-Talar oraz Petkov. Tym samym Śląsk Wrocław wyrównał stan dwumeczu. Nikt się jednak nie spodziewał co przyniesie druga połowa. W 75 minucie drugą żółtą kartkę za próbę wymuszenia rzutu karnego otrzymał Petkov, co w konsekwencji sprawiło, że kapitan Śląska musiał opuścić boisko. W dogrywce w 98 minucie sędzia zadecydował o rzucie karnym dla szwajcarskiej drużyny. Matias Nahuel zagrał ręką, po czym wdał się z dyskusję z sędzią i również dostał czerwoną kartkę. Bramkarz Śląska Rafał Leszczyński obronił jedenastkę, jednak według sędziów podczas interwencji wyszedł przed linię bramkową. Rzut karny musiał zostać powtórzony. Tym razem ekipie ze Szwajcarii udało się trafić do bramki i wyjść na prowadzenie. „Wojskowi” kończyli mecz w ósemkę. Następną czerwoną kartkę dostał Arnau Ortiz. „Czerwona kartka dla Nahuela była poprzedzona szarpaniem, ale na to sędzia nie zareagował. Ale nie chcę już o tym mówić. Protest? Powinien być złożony. Wiem, że nic nie zmienimy, ale chodzi o nagłośnienie sprawy. Trzeba piętnować takie sytuacje. Skoro my jesteśmy rozliczani za wyniki, to sędzia też powinien” – podsumował po meczu trener Śląska Jacek Magiera. Jak już wiadomo, skarga do UEFA została złożona.

W ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy rywalem Legii będzie kosowski klub KF Drita, natomiast Wisła Kraków zmierzy się z Cercle Brugge. Pierwsze spotkania zaplanowane są na 22 sierpnia, rewanże tydzień później.

Share Button
Opublikowano w Aktualności, Audycje, Dookoła Sportu, Sport