KS Lublin nadal niepokonany w rozgrywkach Pucharu Polski na szczeblu LZPN. Wczoraj na własnym boisku nie dał szans liderowi klasy okręgowej, drużynie Czarnych Dęblin.
Jeszcze na kilka godzin przed meczem, kibice dęblinian nie bardzo kojarzyli kim są ich pucharowi przeciwnicy. Na forach internetowych padały sarkastyczne pytania typu „co to niby jest ten KS Lublin” lub też zapewnienia że dla Czarnych ten mecz będzie tylko „formalnością”. Prawda okazała się jednak zgoła inna a przy tym dość bolesna.
KS Lublin to drużyna złożona z zawodników, którzy jeszcze 10 lat temu stanowili o piłkarskiej sile Lubelszczyzny. Na ten przykład bramkarz Adam Piekutowski, wychowanek Lublinianki, najbardziej znany jest jako jeden z najlepszych golkiperów Wisły Kraków. Pomocnik Mirosław Budka to ex-filar pomocy Górnika Łęczna a jego kolega z drugiej linii, Rafał Niżnik grał nawet kiedyś w elitarnej Lidze Mistrzów w barwach Broendby Kopenhaga. Panowie na zakończenie swojej piłkarskiej przygody (średnia wieku drużyny to 38 lat) postanowili jeszcze trochę pograć i zgłosili klub do rozgrywek Pucharu Polski. Mecz z Czarnymi, rozegrany na domowym terenie Lublinian, okazał się być ich 5 zwycięstwem w tych zawodach.
Już na początku spotkania „starzy wyjadacze” pokazali kto rządzi na boisku. W 2 minucie, po bardzo składnej akcji zainicjowanej przez Mirosława Budkę, piłkę do bramki pewnym strzałem po ziemi skierował Sławomir Nazaruk, niegdyś as ofensywy Górnika Łęczna i Śląska Wrocław. Gracze z Dęblina odpowiedzieli w 10 minucie groźnym strzałem Walendziaka, który został jednak bez problemów obroniony przez Adama Piekutowskiego. W 19 minucie było juz 2:0 dla gospodarzy, zamieszanie w polu karnym dęblinian wykorzystał ponownie Nazaruk, który mocnym strzałem z 16 metra nie dał szans Damianowi Dudzińskiemu. W ciągu następnych 15 minut mogły paść kolejne gole dla gospodarzy, ale dwukrotnie bardzo dobrych okazji nie wykorzystał Mariusz Sawa oraz minimalnie pomylił się przy strzale głową Mirosław Budka. Tuż przed końcem pierwszej połowy gości dobił po raz kolejny Nazaruk, który po popisowej, trójkowej akcji z Rafałem Niżnikiem i Pawłem Pranagalem skierował piłkę do pustej bramki. Czarni Dęblin co prawda starali się jeszcze przed przerwą zdobyć gola kontaktowego, ale obrona KS Lublin spisywała się nader pewnie – niemalże wszystkie ofensywne zapędy drużyny z Dęblina kasowała dwójka potężnych obrońców – Mirosław Zagrodniczek oraz Tomasz Wojciechowski.
Po przerwie obraz gry nie uległ znaczącym zmianom – gospodarze kontrolowali grę i raz po raz nękali bramkę strzeżoną przez Dudzińskiego. Już 5 minut po rozpoczęciu drugiej połowy było 4:0 – tym razem po koncertowym rajdzie niespotykanie szybkiego Nazaruka piłkę do bramki skierował Mariusz Sawa. Dęblinianie starali się co prawda zagrozić od czasu do czasu bramce Piekutowskiego, ale ich próby były dość mizernej jakości – najpierw niecelnie strzelał Mariusz Frączek, chwilę później mocny strzał Mariusza Próchniaka pewnie obronił popularny „Piekut”. W odpowiedzi KS dołożył piątą bramkę której autorem był grający świetny mecz Sławomir Nazaruk – po tym jak urwał się obrońcom, wychodząc sam na sam w urodziwym stylu przelobował golkipera gości. 11 minut po golu Nazaruka o swojej obecności na boisku przypomniał Rafał Niżnik, który popisał się atomowym uderzeniem sprzed pola karnego – bezradny Dudziński po tym strzale po raz szósty musiał wyjmować piłkę z bramki. Po zdobyciu szóstej bramki zawodnicy gospodarzy postanowili trochę stonować tempo gry i dali w końcu pograć przyjezdnym z Dęblina. Zaowocowało to honorowym trafieniem Mariusza Frączka, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym i z bliska skierował futbolówkę do siatki. Więcej goli w tym spotkaniu już nie obejrzeliśmy i KS Lublin po końcowym gwizdku mógł cieszyć się z kolejnego zwycięstwa.
Drużyna z Lublina to ewenement na naszym rodzimym podwórku – piłkarze, którzy grają dlatego że to lubią, a nie dlatego że ktoś ich w jakiś sposób opłaca. Na boisku prócz profesjonalizmu i wieloletniego doświadczenia, widać spory luz, radość z gry i brak jakiejkolwiek presji. Czarni Dęblin we wczorajszym spotkaniu wystąpili raczej w roli statystów, drużyny która nie miała zbyt wielkiej wiedzy o przeciwniku, a przede wszystkim nie miała żadnego pomysłu na rozmontowanie obrony przeciwnika. W KS-ie świetnie spisywała się druga linia, nawet pomimo tego, że zabrakło wczoraj naczelnego playmakera drużyny, Pawła Bugały. Pierwsze skrzypce grali szybcy skrzydłowi (Nazaruk, Pranagal), pewnie interweniowała obrona a cała drużyna sprawiała wrażenie zgranej i świetnie się rozumiejącej.
Losowanie ćwierćfinałowej rundy rozgrywek Pucharu Polski w okręgu Lubelskiego ZPN już w następnym tygodniu. Tym razem do drużyn które wygrały swoje wczorajsze potyczki, dołączają III-ligowcy. Po meczu dało się słyszeć głosy, że drużyna KS Lublin będąc w takiej formie nie ma się czego obawiać – grając tak jak wczoraj spokojnie mogłaby zagrać jak równy z równym nawet z Motorem Lublin.
PS. Ciekawostka: po 5 spotkaniach w Pucharze Polski bilans bramkowy KS Lublin wynosi 33:6.
KS LUBLIN – CZARNI DĘBLIN 6:1 (3:0)
1:0 – Nazaruk 2′
2:0 – Nazaruk 19′
3:0 – Nazaruk 43′
4:0 – Sawa 50′
5:0 – Nazaruk 64′
6:0 – Niżnik 75′
6:1 – Frączek 86′
KS Lublin: Piekutowski – Szynkaruk, Zieliński, Zagrodniczek, Wojciechowski (78′ Machnikowski) – Niżnik, Budka, Pranagal, Nazaruk (66′ Zakrzewski), Maziarz (66′ Wej) – Sawa (60′ Kleszcz)
Czarni Dęblin: Dudziński – Cienkowski (45′ Kubiak), D. Osojca, Przybysz, Piotrowicz – P. Osojca (70′ Wrzal), Dzido, Walendziak, Zdunek (45′ Stachurski) – Frączek, Próchniak
Pozostałe spotkania V rundy Pucharu Polski Lubelskiego ZPN:
Janowianka Janów Lubelski – ORION NIEDRZWICA DUŻA 2:3 (2:1)
Granit Bychawa – GÓRNIK II ŁĘCZNA 0:4 (0:2)
POM ISKRA PIOTROWICE – Opolanin Opole Lubelskie 3:0 (walkower)
GÓRNIK 1979 ŁĘCZNA – Lewart Lubartów 6:3 (6:1)