Szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, Thomas Bach i premier Japonii, Shinzo Abe dzisiaj podczas telekonferencji zadecydowali o przeniesieniu Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Jedna z największych imprez sportowych na świecie zaplanowana na przełom lipca i sierpnia bieżącego roku odbędzie się najpóźniej latem 2021 roku. Powodem jest szalejący na całym świecie koronawirus. Co ta decyzja MKOl-u oznacza dla sportowców, którzy przygotowywali się do tegorocznej olimpiady? O tym rozmawialiśmy z jedną z nich, Justyną Święty-Ersetic, m.i. mistrzynią Europy na 400 metrów indywidualnie i w sztafecie.
Maciek Sampolski: Co Pani myśli o samym przełożeniu igrzysk? Jak Pani zareagowała na całą sytuację?
Justyna Święty-Ersetic: Dla mnie jest to bardzo przykra decyzja, ale jedyna i słuszna. Tylko tak można było postąpić. My jako sportowcy przynajmniej już wiemy, na czym stoimy, nie żyjemy w zawieszeniu.
MS: Wielu sportowców i działaczy podkreśla, że najgorsza jest właśnie ta niepewność…
JŚE: Teraz każdy trenował indywidualnie na tyle, ile mógł. Staraliśmy się budować formę tak, aby miały odbyć się zgodnie z planem. Pozostaje pytanie czy taki sam los czeka Mistrzostwa Europy (25. Lekkoatletyczne Mistrzostwa Europy w Paryżu 2020 – Przyp. Red.) w sierpniu. Czy będziemy mieli jeszcze jakąś imprezę, czy ten sezon zostanie w pewnym sensie anulowany i będziemy się przygotowywać już tylko do nadchodzących zmagań.
MS: Na ile ta sytuacja, opóźnienia Igrzysk Olimpijskich o rok, Pani zdaniem wpłynie na przygotowania sportowców do tej imprezy? Forma w niektórych przypadkach może już być przecież zupełnie inna.
JŚE: To na pewno będzie miało skutki. Jest dużo zawodników którzy chcieli kończyć swoją przygodę ze sportem właśnie po Tokio – w tym roku. Oni już swoje wytrenowali, ich zdrowie też nie pozwala na pewne rzeczy. Teraz nie wiadomo czy tacy sportowcy będą pracowali jeszcze przez rok, czy zakończą karierę właśnie w takich okolicznościach. To będzie już kwestia indywidualna. Mimo wszystko myślę, że najlepszym rozwiązaniem było właśnie przeniesienie igrzysk.
MS: Wydaje się, że ta decyzja MKOl-u jest słuszna, szczególnie jeśli popatrzymy na to, że nie wszyscy mieli takie same warunki do treningów. To przecież różni się zależnie od sytuacji i stadium rozwoju epidemii w danym kraju.
JŚE: Część sportowców normalnie trenowała w tym okresie. My nie mieliśmy takiej możliwości. Przykładów też nie trzeba szukać daleko. Mój mąż (Dawid Ersetic – przyp. Red.) miał startować w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Zawody zostały odwołane. My (biegacze) mamy ten komfort, że każdy z nas biegnie przez 400 metrów po swoim torze. Jest jednak sporo dyscyplin w których zawodnicy mają ze sobą bezpośredni, fizyczny kontakt. Myślę, że organizowanie zawodów w takich warunkach byłoby po prostu słabe. Ja nie czułabym się bezpiecznie.
MS: Można więc podsumować, że decyzja o przesunięciu olimpiady była słuszna?
JŚE: Wydaje mi się, że nie ma dobrej decyzji. Z tej sytuacji nie ma przede wszystkim dobrego wyjścia. Podjęcie takich działań jest po prostu słuszne.