Lubelscy sympatycy halowej piłki nożnej mogą żałować, że przez pandemię nie mogli oglądać z trybun starcia Luxiony AZS UMCS Lublin z Gks-em Tychy. Gospodarze po emocjonującym meczu, w którym nie brakowało piłkarskich błędów rzutem na taśmę zremisowali 4:4 ze swoimi rywalami.
Mecz zaczął się fantastycznie dla gospodarzy. Już w 6. minucie Michał Tkacz popisał się mocnym uderzeniem z dystansu, który dał prowadzenie lublinianom. W tej sytuacji bez szans był golkiper GKS-u, Zbigniew Modrzik. Luxiona chciała za wszelką cenę dołożyć kolejne trafienie i przed dobrą okazją stanął Jakub Wankiewicz. Snajper lubelskiego zespołu odebrał futbolówkę na połowie gospodarzy i popędził z nią w stronę bramki Tych, jednak czujne wyjście Modrzika spowodowało, że plan spalił na panewce. W 13. minucie bramkarz gości był już jednak bez szans. Tkacz zanotował skuteczny odbiór i zagrał piłkę do Tomasza Ławickiego. Kapitan Luxiony natychmiast mu ją odegrał a ten w sytuacji sam na sam podciął futbolówkę nad bezradnym Mordzikiem. Mimo prowadzenia gospodarzom często zdarzały się proste błędy w wyprowadzaniu piłki. Jeszcze przy pierwszej stracie Wiktora Rusyna udało się zapobiec bramce, przez przytomne wyjście bramkarza lublinian, Adriana Parzyszka. Jednak kilka chwil później Rusyn ponownie popełnił błąd i tym razem skrzętnie z niego skorzystał Dawid Kochanowski. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Z występu swoich podopiecznych zadowolony był ich szkoleniowiec, Marek Kołodziejczyk.
Druga połowa rozpoczęła się od kompletnej dominacji gości. Lublinianie wyglądali na zagubionych i niepewnych w grze. W 23. minucie obrońcom Luxiony urwał się Bartłomiej Sitko. Wpadł w pole karne i uderzył na bramkę Parzyszka, ale ten fenomenalnie obronił strzał kapitana GKS-u Tychy. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Po kilku sekundach Parzyszek musiał wyciągać piłkę z siatki. Do bramki Luxiony z kilku metrów trafił Filip Krzyżowski. Minęło 5 minut i Tyszanie ponownie mogli cieszyć się z gola. Tym razem skutecznie w polu karnym zachował się Grzegorz Migdał i gospodarze przegrywali 3:2. Na odpowiedź lubelskich futsalistów nie trzeba było długo czekać. Mierzony strzał Tomasza Sekreckiego pozwolił im wrócić do gry. Jednak jeśli ktoś myślał, że po bramce Sekreckiego obraz gry ulegnie zmianie, to mocno się mylił. Zawodnicy z Tych po upływie 3 minut ponownie znaleźli drogę do siatki lublinian. Autorem czwartego gola był Paweł Lisiński. Gospodarze musieli więc zaryzykować i postawić na grę z lotnym bramkarzem. W samej końcówce ponownie błysnął Michał Tkacz. Napastnik Luxiony odebrał piłkę jednemu z zawodników gości i po solowym rajdzie z zimną krwią umieścił piłkę w siatce, czym skompletował hattricka. Z jego osiągnięcia zadowolony był kierownik drużyny, Artur Banasik, ale przestrzegał też, że nie można obarczać wyników zespołu na jednym piłkarzu.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 4:4 i podziałem punktów, jednak bardziej niezadowoleni z tego wyniku mogą być przyjezdni. Michał Tkacz, autor trzech bramek dla Luxiony również żałował, że on i jego koledzy ugrali tylko remis.
Remis z GKS-em Tychy sprawia, że Luxiona AZS UMCS Lublin plasuje się na 3. Miejscu z dorobkiem 39 oczek. W najbliższą środę czeka ich zaległy mecz w hali Globus z BSF-em Bochnia.