Kolejną porażkę przed własną publicznością zanotowały koszykarki AZS UMCS Lublin. Podopieczne Sławomira Depty uległy drużynie MKK Siedlce 55 do 68.
Cała pierwsza połowa była bardzo wyrównana, ale to przyjezdne prowadziły do przerwy 38 do 36. Po zmianie stron taki obraz gry utrzymywał się jeszcze przez dziesięć minut. Kluczowa dla losów meczu okazała się czwarta kwarta. W niej, akademiczki zanotowały mnóstwo strat oraz były bardzo nieskuteczne w ataku. Zawodniczki z Siedlec wykorzystały tę sytuację, wygrały tę część spotkania 17 do 8 i dzięki temu mogły cieszyć się ze zwycięstwa. Według rozgrywającej AZS-u Anny Kasprzyk, przegrana lublinianek wynikała z braku sił w ostatnim fragmencie zawodów. – Drużyna z Siedlec miała trochę więcej
rotacji podczas meczu. Zamieniały się, miały trochę więcej czasu na odpoczynek. U nas, natomiast był z tym problem, może stąd sporo niecelnych rzutów – mówi Kasprzyk.
Również środkowa MKK Małgorzata Jurkowska zauważa, że jej zespół zwyciężył dzięki możliwości dużej rotacji w składzie. – Mamy szeroką kadrę. Każda zawodniczka z ławki, może wyjść w pierwszej piątce. Zazwyczaj o zwycięstwach nie decyduje pierwsza piątka. Decydują zmienniczki, które potrafią wejść,
zagrać na sto procent możliwości, a czasami lepiej niż te z podstawowego składu.
Ta porażka, skomplikowała sytuację UMCS-u w tabeli. Mimo, to Anna Kasprzyk optymistycznie patrzy
w przyszłość. – Mam nadzieję, że przyszły mecz ze Ślęzą Wrocław wygramy u siebie. Natomiast ostatnie
spotkanie w Aleksandrowie Łódzkim również myślę, że uda nam się wygrać, dostaniemy się do „czwórki”
i będziemy bić się o ekstraklasę.
Najbliższy mecz akademiczki rozegrają w sobotę. Podejmą na własnym parkiecie ekipę ITS Ślęza
Wrocław.
by Paweł Szkodziński