Od piątku do poniedziałku włoskim strajkiem paraliżowali ruch na wschodnich przejściach granicznych, w środę będą protestować w Warszawie. Celnicy nie zgadzają się na reformy szykowane przez rząd.
Protestują przeciwko zmianom w skarbówce. Od 1 stycznia miałaby ona działać jako Krajowa Administracja Skarbowa. Znalazłyby się w niej połączone służby celne, izby skarbowe i urzędy kontroli skarbowej.
Celnicy uważają, że reforma nie była z nimi przedyskutowana. Nikt nie pytał ich o zdanie podczas prac nad ustawą.
O największych zastrzeżeniach i powodach protestu mówi Michał Dąbrowski, rzecznik Związku Zawodowego Celnicy PL
W środę w samo południe przed Pałacem Prezydenckim zbiorą się celnicy ze wszystkich oddziałów w Polsce.
Jedna osoba od poniedziałku prowadzi też protest głodowy. Jednak celnicy podkreślają, że chcą załagodzić sytuację. Funkcjonariuszom nie zależy na zaognianiu konfliktu. Jednak jeśli ich postulaty nie zostaną zauważone, Michał Dąbrowski obawia się, że protest może się znacznie zaostrzyć.
Celnicy ostrzegają, że kumulacja takich działań nastąpi celowo w trakcie Światowych Dni Młodzieży.
Obaw służby celniej nie podziela Ministerstwo Finansów. Zdaniem Pawła Jurka z resortu połączenie służb celnych, izb skarbowych i urzędów kontroli skarbowej miałoby przynieść wiele pozytywnych zmian.
Jednym z argumentów przeciwko reformie jest opinia, że w je wyniku pracę może stracić 3/4 osób. Ministerstwo dementuje jednak doniesienia dotyczące masowych zwolnień i lustracji funkcjonariuszy. Zaznacza również, że przedstawiciele strony społecznej zostali zaproszeni do udziału w konsultacjach w sprawie projektu ustawy.
Początkowo celnicy, obok pikiety w Warszawie planowali blokadę drogi krajowej nr 2 w Wólce Dobryńskiej. Zrezygnowano jednak z tej formy protestu.
O powodach takiej decyzji mówi Liliana Białach ze Związku Zawodowego Funkcjonariuszy i Pracowników Służby Celnej Województwa Lubelskiego
W środowym proteście przed Pałacem Prezydenckim wezmą udział przedstawiciele wszystkich izb, a nawet służb celnych w Polsce. W zeszłym roku w podobnym proteście uczestniczyło ponad 2 tys. osób. Teraz organizatorzy szacują, że będzie to większa liczba.
Cała ta reforma sprowadza się do jednego – do zwolnienia absolutnie wszystkich pracowników i funkcjonariuszy łączonych instytucji. To jest jedyny pewnik, reszta to obietnice pana Szałamachy, nie poparte żadnym słowem pisanym. Po zwolnieniu wszystkich, partia rękami ministra zdecyduje, kogo w instytucjach zatrudnić i na jakich stanowiskach oraz warunkach. A kogo przykładnie nie zatrudnić.
Minister dużo mówi o poprawieniu skuteczności fiskusa. Mówi, ale nic w tym kierunku nie robi. Nie są tworzone żadne przepisy. Nie są nawet planowane żadne przetargi na oprogramowanie, które ogarnęłaby całą nową instytucję. Są tylko wizje świetlanej pzyszłości, pewnie spowodowanej modlitwą pana Szałamachy, bo już nie czynami.
To klasyczny skok na stołki. Zmiana tabliczek nad drzwiami. Podział stanowisk dla nomenklatury partyjnej i wywalenie na bruk niewygodnych. Oczywiście wszystko okraszone obietnicami dobrej zmiany, bez wskazania rzeczywistych sposobów realizacji obietnic.
Przedstawione w mediach przez pana Szałamachę porównanie aparatu fiskalnego państwa z trzema strażami pożarnymi, które nie mogą działać obok siebie, świadczy jedynie o jego niewiedzy na temat instytucji, które chce łączyć. Bardziej trafne byłoby porównanie z trzema firmami „z jednej branży”. Z PKP, LOT I PKS. Wszystkie te firmy, zgodnie z logiką pana ministra, zajmują się tym samym – przewożeniem ludzi. Więc pan Szałamacha uznałby, że należy je połączyć, pracowników LOT przenieść do PKP, pracowników PKS do LOT, a pracowników PKP zwolnić w ramach oszczędności. To zdaniem ministra Szałamachy doprowadzi do poprawienia działalności w nowej firmie, Krajowym Przedsiębiorstwie Przewozowym.