W ramach 10 kolejki PlusLigi kibice mieli okazję obejrzeć w hali Globus mecz Bogdanki LUK Lublin, która podjęła w nim beniaminka Nowak Mosty MKS Będzin. Pojedynek z zespołem, który zanotował w tym sezonie jedynie dwa zwycięstwa, nie należał do najłatwiejszych.
Ekipa z Lublina wyszła na spotkanie w nieco eksperymentalnym składzie. W porównaniu do meczu w Warszawie Massimo Botti dokonał w wyjściowej szóstce dwóch zmian. Trener Lublina dał odpocząć Wilfredo Leonowi i Fynnowi McCarthy’iemu. Zastąpili ich Mikołaj Sawicki oraz Jan Nowakowski. Zespół z Będzina nie notował w ostatnim czasie dobrych wyników, przez co podopieczni Dawida Murka plasowali się przed spotkaniem na 13 miejscu w tabeli.
Spotkanie miało nie należeć do najtrudniejszych. Gospodarze od początku spotkania starali się udowodnić swoją dominację. Ani na moment nie dawali rywalom przejąć kontroli nad meczem. Będzinowi brakowało wiele jakości, żeby podjąć jakąkolwiek walkę z żółto-czarnymi. Do hali Globus powrócił dobrze znany lubelskim kibicom Damian Schulz, który był jednym z wyróżniających się zawodników będzinian. Przeciwnikom nie można było odmówić woli walki. Podopieczni Dawida Murka odgryzali się Bogdance LUK Lublin głównie zagrywką, która momentami sprawiała lublinianom problemy w tej części spotkania. W przypadku zneutralizowania błędów w przyjęciu i na zagrywce żółto-czarni zakończyliby tego seta znacznie szybciej. Pierwszą część zawodnicy trenera Bottiego wygrali bez większych problemów, pokonując beniaminka 25:18.
Będzin rozkręcił się za to na początku drugiej partii. Brak koncentracji piątej ekipy poprzedniego sezonu PlusLigi przełożył się na grę punkt za punkt. Lublin nie dyktował już warunków tak jak w pierwszej części meczu. Będzinianie zaczęli lepiej bronić, co momentami dawało im przewagę. Nie wyglądało to ani trochę dobrze. Należy nawet skrytykować Bogdankę za ten fragment meczu. Drużynie bijącej się o najwyższe cele nie przystoi dawać dojść do głosu ekipom znacznie niżej notowanym. Mogła niepokoić bardzo duża nieskuteczność gospodarzy na zagrywce. Element, który można było chwalić w poprzednich domowych spotkaniach, w meczu z beniaminkiem pozostawiał wiele do życzenia. Pierwszego asa w spotkaniu gospodarze zdobyli dopiero w końcówce 2 seta. Zagrywkę wykorzystał wtedy skutecznie Mateusz Malinowski. I co z tego, skoro w następnej akcji piekielnie silny atak posłał w kierunku boiska lublinian Schulz, kończąc pobyt ,,Maliny” w polu serwisowym. Będzin okazał się lepszy od Lublina i pokonał gospodarzy w drugim secie 21:25. Może nie było to pewne zwycięstwo, ale przekonujące i zasłużone.
Blisko hali Globus znajduje się komisariat policji. Ktoś z ławki Lublina mógłby zgłosić w dzisiejszy wieczór kradzież drugiego seta. Mógłby, ale zawodnicy gospodarzy oddali go trochę dobrowolnie. Żółto-czarnym posypał się blok. Błędy indywidualne i granie nieoczywistych piłek też nie było mocną stroną podopiecznych Massimo Bottiego. Piłki może i były nieoczywiste, ale nieoczywisty był brak ich jakości. Narracja z pierwszego seta posypała się w drugiej partii. Co tak właściwie się stało?
Wynik się poprawił, ale gra niekoniecznie. Siatkarze Bogdanki wyszli na początku partii mocno zmotywowani. Problem w tym, że Będzin po poprzedniej świetnej partii postanowił zrobić to samo. Waleczność podopiecznych Dawida Murka mogła się podobać postronnemu kibicowi siatkówki. W nieco słabszych nastrojach mogli być fani Lublina. Racjonalnie rzecz biorąc, to spotkanie powinno zostać rozstrzygnięte w trzech setach. MKS odbudował znacznie swój blok, przez co żółto-czarnym trudniej się grało przy siatce. Na szczęście gospodarze doczłapali do zwycięstwa w trzeciej partii, która zakończyła się rezultatem 25:20. Nie oznaczało to jednak, że w czwartym secie było łatwiej.
Będzin poczuł krew. Wiedział, że Lublin da się dzisiaj zranić. Goście nie zawsze skutecznie, ale bardzo często mieli okazję to wykorzystać. Obie ekipy szły za sobą łeb w łeb. W tej partii mogło wydarzyć się wszystko. Dużo niedokładności, problemy w komunikacji słabsza skuteczność to tylko niektóre z czynników charakteryzujących tę część spotkania. Niewiele dało się z tym chyba zrobić. Można było jedynie wykorzystać chwilę nieuwagi rywali i odskoczyć na 2-3 punkty przewagi. Gra lublinian była ciężka do oglądania. To spotkanie było na tyle absurdalne, że elementy gry żółto-czarnych, które nie funkcjonowały wcześniej, zaczęły przynosić korzyści. Pod koniec grę na siebie wziął Sawicki, co okazało się kluczem do zakończenia meczu w czterech setach. Czwarta Bogdanka LUK Lublin z trudnościami pokonała walecznego beniaminka z Będzina 3:1.
MVP spotkania został wybrany środkowy gospodarzy Fynn McCarthy. Dla Kanadyjczyka jest to druga nagroda zawodnika meczu w tym sezonie.
Bogdankę LUK Lublin czeka teraz wyjazd do Częstochowy, gdzie 9 listopada podopieczni Massimo Bottiego zmierzą się ze Steam Hemarpolem Norwidem Częstochowa. Na spotkanie w Lublinie kibice będą musieli poczekać nieco dłużej. Następne domowe spotkanie żółto-czarni rozegrają 16 listopada o 17:30. Rywalem lublinian będzie PSG Stal Nysa.