Azoty Puławy wygrały z Handball Esch 31:28 w pierwszym meczu II rundy kwalifikacyjnej Pucharu EHF. Goście mimo porażki pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Rewanż za tydzień w Luksemburgu.
Tylko kilka pierwszych akcji przebiegało po myśli Azotów. Później spotkanie niespodziewanie wyrównało się. Dobrze w bramce gości grał Petros Boukovinas, ale w 11. minucie przy jednej z udanych interwencji doznał kontuzji i musiał opuścić parkiet. Wcale nie podłamało to jego kolegów, który objęli prowadzenie 8:7. Grali jak natchnieni i po każdej udanej akcji cieszyli się jakby to była bramka na miarę wygranej. Trener Michał Skórski przy gwizdach kibiców poprosił o czas.
Wynik nieco się poprawił, ale gra puławian tylko minimalnie. Do bramki powrócił Boukovinas i znów odbił kilka trudnych rzutów. W ataku brylował za to rozgrywający Martin Petiot. Na grę Luksemburczyków miło było patrzeć. Wśród miejscowych ciężar gry w ataku często brał na siebie Mateusz Seroka. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Dopiero kilka udanych akcji przed przerwą wyglądało nieco lepiej w wykonaniu Azotów.
Sygnał do ataku dla graczy z Lubelszczyzny dało wejście do bramki Wadima Bogdanowa. Pozwoliło to jednak tylko do objęcia prowadzenia trzema trafieniami. O pewnej przewadze nie było co marzyć. Gracze Esch nakręcali się wzajemnie bojowymi okrzykami po każdym udanym zagraniu w defensywie. Ostatnie dwie bramki w meczu były dziełem skrzydłowego Michała Skwierawskiego, który wykorzystał szansę daną mu przez trenera. Oto co powiedział po spotkaniu:
Mecz rewanżowy na terenie rywali zaplanowano na 12 października. Do III rundy kwalifikacji awansuje zwycięzca dwumeczu. W przypadku równej ilości bramek zdobytych przez oba zespoły, zakwalifikuje się ten, który zdobył większą ich liczbę w meczu wyjazdowym.