Wcale nie tak łatwo namierzyć kradzież pracy dyplomowej – donosi dzisiejsza „Rzeczpospolita”. Jak alarmują uczelnie, system antyplagiatowy nie jest wystarczająco skuteczny.
Od tego roku szkoły wyższe miały posługiwać się nim przy sprawdzaniu każdej pracy. Ministerstwo odroczyło jednak ten obowiązek o trzy lata. Powodem są luki w działaniu Otwartego Systemu Antyplagiatowego, który miał sprawdzać czy studenci nie dopuścili się kradzieży intelektualnej.
Na przykład na jednej z uczelni przy badaniu pracy poświęconej prawu sąsiedzkiemu program wykazał, że autor nielegalnie skopiował artykuł o muzyce undergroundowej z lat 70., artykuł o poezji łotewskiej i książkę o argumentacji polityków w przekazach medialnych.
Jak komentują sami wykładowcy, użyteczność systemu jest w tym momencie znikoma.