Prawie 35 lat. Tyle minęło od śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Kapelan warszawskiej Solidarności został zamordowany w roku 1984. Dokładnie 34 lata temu, 7 lutego zakończył się proces dotyczący jego zabójców.
Sprawa tej wstrząsającej zbrodni łączy się z Lublinem, a dokładnie z hipotezą, którą wysnuli prokuratorzy z lubelskiego IPN-u.
Jerzy Popiełuszko urodził się w miejscowości Okopy, w województwie podlaskim w rolniczej rodzinie. Jego historia z duchowieństwem zaczęła się w roku 1965, kiedy to wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, a następnie do wojska.
W tym czasie pobór kleryków był elementem represji wobec Kościoła. Popiełuszko charakteryzował się bardzo silną osobowością, co pokazywał przez całe swoje życie. Za podtrzymywanie swoich kolegów na duchu często otrzymywał kary. Wielogodzinne ćwiczenia, czołganie się na mrozie, czy wyśmiewanie. To tylko niektóre z nich.
Popiełuszko formalnie stał się kapłanem w 1972 roku. Święcenia przyjął z rąk prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego. W trakcie swojej posługi odprawił ponad 30 mszy za ojczyznę. Takie praktyki były przedmiotem ataków władz PRL.
Ksiądz stał się osobą, której ówczesna władza nie mogła zaakceptować. Najwięcej niechęci co do Popiełuszki pojawiło się w komunistach wówczas, gdy ten stał się kapelanem Solidarności. Wspierał robotników, organizował liczne akcje charytatywne, wyciągał pomocną dłoń do ludzi prześladowanych i skrzywdzonych przez ówczesny system.
Po kilku latach działań prospołecznych, Popiełuszko usłyszał zarzuty. Nadużywanie wolności sumienia, promowanie treści religijnych zniesławiających treści polityczne. 19 października 1984 roku duchowny przyjechał do Bydgoszczy na zaproszenie Duszpasterstwa Ludzi Pracy. W drodze powrotnej do Warszawy został uprowadzony przez funkcjonariuszy Samodzielnej Grupy „D” Departamentu IV MSW. Mieli oni na sobie mundury Wydziału Ruchu Drogowego Milicji.
Ksiądz podróżował ze swoim kierowcą, Waldemarem Chrostowskim, któremu udało się wyskoczyć z pędzącego samochodu. Ciało Jerzego Popiełuszki wyłowiono z zalewu na Wiśle koło Włocławka.
O całej sprawie, a także o tle historycznym porozmawialiśmy z dr hab. Marcinem Kruszyńskim, z lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie:
Dramatyczny scenariusz rozegrał się w czasach komunizmu. O tym, czym charakteryzował się ten ustrój właśnie w Polsce, mówi również Kruszyński:
Do dziś tak naprawdę nie wiadomo, kto podjął decyzję o zabiciu księdza Jerzego Popiełuszki. Jedyne, czego w tej sprawie możemy być pewni to fakt, że wykonawcami zbrodni byli trzej pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
W 2002 roku pojawiła się nowa wersja zdarzeń. Według prokuratora, Andrzeja Witkowskiego z pionu śledczego IPN w Lublinie duchowny mógł być torturowany i nie zginął 19 października, lecz 25. Ta hipoteza została jednak skrytykowana jako nieoparta materiałem dowodowym.
W tak zwanym procesie toruńskim sąd wymierzył karę 14 i 15 lat pozbawienia wolności dwóm oprawcom. Trzeci z nich został skazany na 25 lat. Tak samo jak naczelnik departamentu, Grzegorz Piotrowski.