Każdy w życiu ma jakieś marzenie, czegoś pragnie, o czymś myśli, coś co lubi, co chciałby jeszcze raz zobaczyć, usłyszeć… – opowiadał pewien konferansjer podczas teleturnieju chirurgów w 1978 roku. I miał chłop rację, bo marzenia to istota naszego ziemskiego egzystowania. Jedni marzą o tym, by mieć w końcu święty spokój; inni, by ich sąsiada trafił kiedyś szlag. Zdarzają się też ludzie z bardziej ekstremalnym pomysłem na życie: chcą być gwiazdami estrady, postaciami kochanym przez tłumy ludzi. Dlatego też kłamią na potęgę, wmawiając innym, że Mają Talent; że nadają się na Idola; że You Can Dance, Must be the Music, the Voice of Poland i X Factor w jednym. Tylko nieliczna grupa dziewczyn przyznaje się otwarcie, że nic nie umie, ale za to nieźle wygląda. A to podobno wystarcza do wielkiej kariery. Ewentualnie może przydać się jeszcze odrobina determinacji, tak jak u pewnej Ani z programu Tap Madl: Chcę być podziwianą, zostać modelką, pogodynką, stewardessą. Cokolwiek. Ważne, aby znaleźć się w showbiznesie. Nie wiem, jak potoczyły się jej losy, bo w końcu i tak musiała oddać fartucha, ale pewnie gdzieś tam komuś wlazła… przed obiektyw. Przecież obiecywała już w programie: Ja mogę zapozować bardzo ładnie, bardzo się spodoba.
Pozują niestety wszyscy, dlatego tak trudno znaleźć dzisiaj kogoś naprawdę wartościowego. I w sumie nawet nie chodzi o to, by ładnie śpiewać (nawet wyglądać), ale o to, by mieć na siebie oryginalny pomysł. Na szczęście niektórzy potrafią bardzo zaskoczyć:
a) Program „Nowa Generacja” emitowany w TV4 w 2008 roku nie byłby tak ciekawy, gdyby zabrakło w nim Marceliny Stoszek. Poszła tam przez naiwność – obiecano jej, że będzie mogła śpiewać w telewizji swoje piosenki. W pierwszym odcinku nawet jej na to pozwolono. Marcelina (wtedy jeszcze jako Mariija) dotarła do finału (śpiewała m.in. Jacksona, Oasis i Republikę), zajmując w nim trzecie miejsce, ale i tak najbardziej zapadła mi w pamięci dzięki swojemu wyjątkowo radosnemu podejściu do życia: cześć jestem Mariija i mam fajnego ryja. Jej pełny talent poznałem w ubiegłym roku, słuchając debiutanckiego albumu. Marcelina opowie o sobie w niedzielę w Polskich Nagraniach.
b) Na szczęście w Must Be The Music można grać swoje utwory, co znacznie ułatwia selekcję artystów, mających problemy z kreatywnością. Dostajesz trzy minuty i albo powalisz lud na kolana, albo wracasz do domu. Dzięki temu zespół LemON nie musiał udowadniać, że rewelacyjnie gra Beatlesów, ale zaśpiewał w taki sposób własnego Dewiata, że Elżbiecie Zapendowskiej wypadły wszystkie plomby*. Mam nadzieję, że nie słuchała całej płyty, bo pewnie straciłaby jeszcze wzrok… (no dobra, to chyba nienajlepszy przykład).
Tak. Wiem, że tematem rywalizacji w muzyce Ameryki nie odkrywam. Ale to właśnie wczoraj, przerzucając płyty uświadomiłem sobie, że prawie każdy z polskich artystów ma już za sobą jakiś spektakularny, konkursowy epizod:
a) Anna Maria Jopek biła się w 1997 roku w Eurowizji, zajmując 1. miejsce… A nie, przepraszam, 11. Nikogo to nie zdziwiło, bo wokalistki nie znał nikt nie tylko w Europie, ale nawet w Polsce. Jej debiutancki album ukazał się kilka miesięcy po konkursie. Pewnie dlatego tak bardzo utkwiły mi w głowie słowa pewnego kierowcy, jedzącego obiad w jednej z przydrożnych restauracji. Mężczyzna, widząc w telewizorze teledysk do piosenki „Ale jestem” rzekł: „Jak ona może wygrać Eurowizję, skoro nie wiadomo nawet, kto to. I jeszcze ta piosenka…” Jak się później okazało, człowiek ten wiedział, co mówi.
b) A propos kierowców… Ewa Farna została ostatnio pierwszą w historii finalistką programu „Bitwa na głosy”. Co prawda pierwsze miejsce zgarnął jej sprzed nosa Piasek, ale nie umniejsza to rangi sukcesu. Mam jedynie nadzieję, że nie świętowała go tak samo intensywnie, jak zdanej matury. Sama przecież opowiadała: nikogo nie zaskoczy, że po takim sukcesie chcieliśmy to z kolegami uczcić. Jestem człowiekiem, jak każdy. Było nas sześcioro, ja od około 23. już więcej alkoholu nie piłam…
…ale żeby od razu wsiadać potem za kierownicę? Na szczęście wyszła z tego wypadku jedynie poobijana. I oby to było jej największym życiowy sukcesem oraz nauczką na przyszłość.
Jak widzicie, marzenia się spełniają. Wie o tym doskonale pewna salowa, pani Walentyna Wnuk. Podczas teleturnieju chirurgów w 1978 roku konferansjer zapytał jej:
– Co Pani chciałaby najbardziej usłyszeć?
– Piosenkę Pana Kor… Koracza „O Zdrowiu” bym chciała najbardziej usłyszeć.
I tak się szczęśliwie złożyło, że mieli Pana Koracza na sali! Trzeba próbować!
Zapraszam na Polskie Nagrania
tomek kowalewicz
*Macie wszystko – wybitnego wokalistę, piękną muzykę. Facet śpiewa tak, że mi plomby wypadają (Elżbieta Zapendowska podczas programu Must be the Music)