5 sierpnia 2024 roku to niesamowity dzień dla polskiej siatkówki. Po zwycięstwie 3:1 nad reprezentacją Słowenii, Polacy zameldowali się w półfinale igrzysk olimpijskich w Paryżu. Klątwę ćwierćfinału można oficjalnie uznać za zakończoną.
Ostatni raz Polscy siatkarze zameldowali się w półfinale igrzysk olimpijskich 44 lata temu na olimpiadzie w Moskwie. Pięć razy z rzędu nie udawało się nam przejść etapu ćwierćfinału. Po wielu latach w końcu powalczymy o medal w sporcie drużynowym. Ostatnim takim sukcesem na igrzyskach było srebro piłkarzy nożnych kierowanych przez trenera Janusza Wójcika na Igrzyskach w Barcelonie (1992 r.). Wówczas w finale ulegliśmy 1:2 Hiszpanom.
Do meczu ćwierćfinałowego w nieco lepszych nastrojach przystępowali Słoweńcy. Zaliczyli oni komplet zwycięstw w grupie, pokonując Kanadę (3:1), Serbów (3:0) oraz obrońców złotego medalu olimpijskiego Francuzów (3:2). My natomiast pomimo zwycięstw z Egiptem (3:0) i Brazylią (3:2) musieliśmy podnieść się po bolesnej lekcji siatkówki, którą dostaliśmy od mistrzów świata – Włochów (1:3). Ważne było zresetowanie głowy i wyjście na spotkanie ćwierćfinałowe w jak najlepszej dyspozycji.
W premierowym secie już od początku widać było, że stawka meczu jest bardzo wysoka. Dla Polaków nie było żadnej straconej piłki, dzięki czemu zaczęliśmy spotkanie bardzo dobrze, od prowadzenia 4:1. Słoweńcy nie byli nam jednak dłużni i skutecznie odgryzali się mocną zagrywką i skutecznym atakiem. W naszej drużynie na szczęście jak w każdym dotychczasowym meczu świetną dyspozycją wykazywali się środkowi. Zawodnicy Nikoli Grbicia utrzymywali nad przeciwnikami bezpieczną trzypunkową przewagę. Słoweńcy próbowali dopaść biało-czerwonych, jednak dobra gra naszego bloku i kiepska dyspozycja naszych przeciwników nie pozawalała na skrócenie dystansu punktowego przez większość seta. W końcówce pierwszej partii świetnie prezentowali się nasi przyjmujący Wilfredo Leon i Tomasz Fornal. Ich spokój i doświadczenie doprowadziły do piłek meczowych przy stanie 24:19. Finalnie zakończyliśmy tę odsłonę rywalizacji wynikiem 25:20, po zepsutej zagrywce Toncka Sterna.
Druga odsłona ćwierćfinałowego meczu lepiej rozpoczęła się dla drużyny Gheorghe Crețu. Nasi rywale walczyli grali znacznie lepiej, niż w pierwszym secie. Wiedzieli, że w przypadku drugiego przegranego seta awans do półfinału znacznie się od nich oddali. Nasi zawodnicy odpowiadali rywalom skutecznymi atakami i piekielnie mocną zagrywką. Remis na 4:4 dał nam as serwisowy Wilfredo Leona. Zaczęliśmy grać z naszymi rywalami punkt za punkt. Z fantastycznej strony pokazywali się nasi środkowi: Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski. Momentami zbyt nieskuteczna była niestety nasza zagrywka. Niektóre akcje obu zespołów były bardzo długie i spektakularne. Rozkręcała się również gra naszego kapitana — Bartosza Kurka. Nasz atakujący notował piekielnie silne ataki, które dały naszym siatkarzom ważne punkty. Ten fakt cieszył każdego z kibiców naszej reprezentacji. Polacy wyszli na dwupunktowe prowadzenie (17:15), ale niezmordowani Słoweńcy szybko nam odpowiedzieli, wyrównując (na 18:18). Ponownie zaczęła się gra punkt za punkt, którą prowadziliśmy do końcówki tej odsłony meczu. Polacy wyszli nawet na 23:21 i wydawało się, że przechylimy drugą część rywalizacji na swoją korzyść. Szkoleniowiec Słoweńców robił, co tylko się dało. Zmienił nawet język komunikacji z angielskiego na włoski, próbując uratować tę partię. Trener Grbić próbował odpowiedzieć podwójną zmianą, która przyniosła jednak więcej strat niż korzyści. W siatkę wpadł bowiem wchodzący na podwyższenie bloku Łukasz Kaczmarek. Przy rezultacie 23:23 o czas poprosił nasz trener. Polacy mieli nawet piłkę setową, ale Słoweńcy odpowiedzieli nam dwoma skutecznymi piłkami. Na zagrywkę wszedł Tine Urnaut, który dołożył do wyniku asa. Następnie Słoweńcy zamknęli seta, wygrywając 24:26.
Trzecią partię Polacy zaczęli od mocnego uderzenia, zdobywając cztery punkty z rzędu. W skład tej zaliczki wszedł fenomenalny as serwisowy świetnie grającego Mateusza Bieńka. Dzięki temu już od startu trzeciego seta mogliśmy budować bezpieczną przewagę punktową. Warto odnotować fenomenalny fragment partii w wykonaniu Wilfredo Leona. Nasz przyjmujący rozpoczął piekielnie silnym atakiem. Następnie dołożył do niego trzy asy serwisowe z rzędu. Polacy poprawili znacznie zagrywkę, której momentami zdecydowanie brakowało. Dzięki temu świetnemu fragmentowi wyszliśmy na siedmiopunktowe prowadzenie (10:3). Słoweńcy nie odpuszczali, prezentując niezmordowaną i skuteczną grę w obronie. W wielu akcjach długo trzeba było czekać aż piłka spadnie na boisko jednej, bądź drugiej drużyny. Dzięki wysokiej zaliczce mogliśmy pozwolić sobie na małe błędy. Nadal jednak nie odpuszczaliśmy Słoweńcom, a oni odgryzali nam się wieloma fenomenalnymi zagraniami. Polacy starali się dowieźć pozytywny rezultat do końca. Zaniepokoić mógł słabszy fragment w końcówce seta, jednak zaczął się przy naszych piłkach setowych. Finalnie pokonaliśmy Słoweńców w trzeciej partii 25:19 i od upragnionego półfinału dzielił nas już ,,tylko” jeden set.
Czwarta odsłona ćwierćfinałowego starcia znaczyła sporo dla obydwu ekip. Tylko set dzielił nas od upragnionej strefy medalowej. Słoweńcom zależało za to na doprowadzeniu do tie-breaka. Wielką wartość do naszego zespołu przez cały mecz wnosił nasz rozgrywający – Marcin Janusz. Do świetnie wystawianych piłek, dołożył dwa asy serwisowe. Na koniec popisał się świetnie wybronioną piłką, która wpadła w boisko rywali. Świetnie grał nadal Tomasz Fornal, który był na boisku wszędzie, gdzie trzeba było podbić trudną piłkę. Swoje trzy grosze dokładał również Wilfredo Leon, notując asa i finalizując piekielnie mocne piłki w ataku. Grę naszej drużyny cechował duży spokój, który przekładał się na kolejne zdobywane punkty. Dawały one Polakom coraz większą i bezpieczniejszą przewagę. Najlepszy mecz na tym turnieju grał zdecydowanie kapitan Bartosz Kurek, którego ukoronowaniem był as serwisowy, dający czteropunktową przewagę (17:14). Słoweńcy walczyli do końca i doszli nas na remis (18:18). Zaczęło robić się niebezpiecznie. Nikola Grbić poprosił w tym czasie o challenge, żeby zyskać dodatkowy czas na rozmowę ze swoimi zawodnikami. Weryfikacja tej akcji nie przyniosła nam punktu, ale spowodowała, że Słoweńcy pomylili się w następnej akcji na zagrywce. Następnie dwie mocne petardy posłał na drugą stronę Jakub Kochanowski. Trener Gheorghe Crețu próbował szukać szansy w challenge’u, ale niewiele to zmieniło. Trzecia zagrywka Kochanowskiego prześlizgnęła się po siatce, spadła na stronę Słoweńców. Dała to naszej drużynie punkt na 22:18. W jednej z ostatnich akcji kontuzji doznał niestety Mateusz Bieniek. Nasz środkowy został zastąpiony przez Norberta Hubera. Uraz naszego środkowego nie wyglądał najlepiej. Może on oznaczać koniec turnieju dla naszego zawodnika. Na szczęście dowieźliśmy dobry rezultat do końca. W ostatniej akcji meczu w aut trafił Toncek Stern, dzięki czemu awansowaliśmy do półfinału igrzysk olimpijskich w Paryżu. Pokonaliśmy Słoweńców 25:20. Pierwszy raz od 44 lat, Polscy siatkarze zagrają o medale. Była to długa droga, ale ,,klątwa’’ ćwierćfinału została w końcu zdjęta z naszego zespołu.
O finał igrzysk zagramy ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Ten mecz czeka nas już w środę 7 sierpnia o 16:00. Po zakończeniu naszego spotkania w drugim półfinale reprezentacja obecnych mistrzów olimpijskich i gospodarzy turnieju – Francja, podejmie mistrzów świata — Włochów. Początek tego spotkania o 20:00.