Patryk Maliszewski (MKS AZS UMCS): Szkoda, że ten sezon skończył się tak szybko

fot. Michał Piłat (azs.umcs.pl)

Związek Piłki Ręcznej w Polsce po przedwczesnym zakończeniu sezonu najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym kraju, zdecydował się na przerwanie rywalizacji także w niższych ligach. Tym samym swoją przygodę z sezonem 2019/2020 w I Lidze zakończyły szczypiornistki MKS AZS UMCS Lublin. 6 zwycięstw i 11 porażek dały „Akademiczkom” ostatecznie 8. miejsce w tabeli. Trzeba jednak zaznaczyć, że szczypiornistki z naszego miasta miały w tym roku trochę „pod górkę”. O tych trudnościach i całych rozgrywkach rozmawialiśmy z ich trenerem Patrykiem Maliszewskim.

Maciek Sampolski: Jaki był to dla was sezon? Łatwo na pewno nie było.

Patryk Maliszewski: Na pewno było trudno. Wiedzieliśmy, przed rozgrywkami, że drużyny z którymi mieliśmy rywalizować są bardzo dobre. Zostaliśmy przeniesieni do grupy A, to też była dla nas spora nowość. Staraliśmy się zebrać jak najwięcej informacji, zagrać jak najwięcej meczów z tymi przeciwnikami, ale nie wszystko udało się zrealizować przed sezonem. Byliśmy świadomi, że będzie trudno. To było widać po wynikach – o każdy punkt walczyliśmy bardzo ciężko. Szkoda, że ten sezon skończył się tak szybko.

MS: Nie da się ukryć, że ten „transfer” z grupy do grupy był chyba największym utrudnieniem. Każdą drużynę trzeba było przecież przeanalizować po prostu od podstaw.

PM: Zespół spędził kilka sezonów w grupie „śląskiej”. Tam grało się bardzo specyficznie. Zespoły prezentowały inny styl – więcej siły mniej finezji. Co do drużyn z grupy A, to tutaj wyglądało to zupełnie inaczej. Było sporo ekip na wysokim poziomie, z dużymi aspiracjami do gry w ekstraklasie. Po tabeli widać, że trzy, cztery kluby biły się tak naprawdę o pierwsze miejsce. To wymusiło na nas trochę zmianę stylu. Trudna była dla nas nie tylko ta zmiana. Przed sezonem, z różnych względów, opuściło nas 10 zawodniczek. Dobrze, że udało się uzupełnić te braki młodzieżą. W kilku meczach udało nam się także skorzystać z pomocy Aleksandry Olek z pierwszego zespołu. Wielkie brawa dla tych młodych dziewczyn, które nam pomogły. Myślę, że nie wyglądało to najgorzej.

MS: Odejście tych 10 szczypiornistek, dodatkowo kontuzję kluczowych graczy m.i. Anny Rossy wymusiły na Panu gruntowną reorganizację zespołu. To też nie pomagało.

PM: Poza Anną Rossą, ten sam dobry, pierwszoligowy poziom reprezentowała Anna Bańka która także wypadła nam przez kontuzje na początku sezonu. To były takie główne osłabienia. Ciężko powiedzieć, czy w tamtym momencie mieliśmy w ogóle trzon drużyny. Trzeba było to wszystko poprzestawiać. Najlepszym przykładem jest Katarzyna Suszek, która do tej pory grała na skrzydle a tutaj musiała zagrać na środku, poprowadzić zespół. To samo było z Magdaleną Markowicz, która również jest skrzydłową a w tym układzie występowała na rozegraniu. Wydaje mi się, że to była po prostu budowa od podstaw, a nie uzupełnianie braków.

MS: Mimo wszystko to 8. miejsce wydaje się dość zadowalającym wynikiem, zwłaszcza patrząc na te wszystkie perturbacje. Zmieniło się dużo i chyba nie ma co oceniać tego sezonu względem tych poprzednich.

PM: Ja powtarzałem cały czas, że chcemy wygrywać w każdym meczu. Takie cele sobie stawialiśmy. Jestem zadowolony z postawy tej grupy która została w zespole. Biję wielkie brawa tym młodym zawodniczkom, które dopiero co do nas przyszły. Starały się udźwignąć ciężar gry w pierwszej lidze chociaż dla wielu był to spory przeskok. Nie myślmy o tym 8. miejscu jako złym wyniku. Dziewczyny się rozwinęły przez ten rok i to jest najważniejsze. Można się zastanawiać co by było gdyby sezon toczył się dalej. Mieliśmy w zanadrzu kilka starć z zespołami z którymi mogliśmy nawiązać równorzędną walkę. Może złapalibyśmy kilka punktów i to miejsce mogłoby być lepsze. Nie patrzmy jednak na to 8. miejsce, ale na to, że dziewczyny bardzo dużo skorzystały z tego grania.

MS: Do końca sezonu zostało wam kilka spotkań  –  cześć we własnej hali. Nie ulega wątpliwości, że zakończenie rozgrywek to dobra decyzja jeśli chodzi o względy zdrowotne, ale jak według Pana wyglądają w tej sytuacji aspekty czysto sportowe?

PM: Jeśli chodzi o zabezpieczenie zdrowia wszystkich z nas, to tutaj faktycznie co do tego nie ma dyskusji – decyzja była słuszna. Jeśli chodzi o sprawy stricte sportowe, to uważam, że im młodzież więcej gra tym większe zdobywa doświadczenie. Rozwija swoje umiejętności. Każdy mecz to jest lekcja. Tylko pod tym względem można „żałować”, że nie graliśmy dalej.

MS: Pan w tym roku prowadził tylko jedną ekipę, w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu. Jak Pan się czuje po przepracowaniu sezonu z „tylko” jedną drużyną?

PM: Prowadzenie dwóch zespołów to był pewien eksperyment, ale też spore wyzwanie. Po sezonie pracy z dwoma drużynami czułem zmęczenie, niemałe zmęczenie. Czułem, że trzeba będzie zrezygnować z prowadzenia jednej ekipy, na rzecz tej drugiej żeby to z nią pracować docelowo – osiągać jak najlepsze wyniki. Myślę, że dobrze się stało. Ja jestem skoncentrowany tylko na jednym kierunku, bo przecież szkolenie mężczyzn różni się od prowadzenia kobiet, a przy tym mam też trochę czasu dla siebie.

Share Button
Print Friendly, PDF & Email
Opublikowano w Aktualności, Audycje, Dookoła Sportu, Sport