Lublinianka pokonuje… samą siebie

Lublinianka Lublin w sobotę zainaugurowała rundę wiosenną III-ligi 2013/2014 na własnym stadionie. Nie była to jednak inauguracja udana – kibice „zielono-biało-czerwonych” obejrzeli jeden z najdziwniejszych meczów jakie kiedykolwiek zostały rozegrane na Wieniawie. 

Lublinianka do sobotniego spotkania przystępowała podbudowana cennym remisem wywiezionym z Rzeszowa, z meczu z wiceliderem tabeli, Resovią. Ich przeciwnicy, czyli Stal Kraśnik w poprzedniej kolejce pokonali u siebie Izolator Boguchwała 3:1 i do Lublina przyjechali również z podniesionymi głowami. Śmiałe wypowiedzi trenera i zawodników KSL pozwalały kibicom wierzyć, że klub złe dni ma już za sobą – przypomnijmy, że na jesieni Lublinianka wygrała tylko jeden mecz u siebie, trzy zremisowała a pozostałe przegrała. „Odczarować Wieniawę” – to był cel nadrzędny na mecz ze Stalą.

Wydarzenia z pierwszej połowy wskazywały na to, że misja może się powieść – gospodarze grali dobrze, finezyjnie i stworzyli sporo groźnych sytuacji pod polem karnym rywala. Bardzo bliski szczęścia był w 17 minucie Mateusz Kozieł, który potężnym uderzeniem z ostrego konta trafił jedynie w słupek. Następnie kapitalną akcją popisał się Hubert Kotowicz, który wymanewrował trzech obrońców Stali i uderzył płasko po ziemi. Niestety, piłka minęła słupek o milimetry. Chwilę później głową uderzał Kucharzewski i znów – piłka przeleciała tuż obok słupka. Goście również mieli swoją okazję – po błędzie defensywy w dogodnej sytuacji znalazł się Vitaly Melnychuk, ale wspaniałą interwencją popisał się golkiper gospodarzy, Marcin Zapał. Kiedy wydawało się że w pierwszej połowie kibice na Wieniawie żadnych goli raczej nie zobaczą, w polu karnym Lublinianki doszło do kuriozalnej sytuacji – w zamieszaniu w polu karnym, defensor gospodarzy, Michał Walaszek podał piłkę do bramkarza, a bezradny Zapał, nie widząc szansy na wybicie piłki – złapał ją. Sędzia bez wahania odgwizdał przewinienie i podyktował rzut wolny pośredni dla gości na 5 metrze. Bita na aferę przez Damiana Pietronia piłka odbiła się od gąszczu nóg aż koniec końców trafiła w napastnika „Dumy Lublina”, Mateusza Majewskiego na tyle niefortunnie, że zatrzepotała w siatce, ku wielkiej uciesze piłkarzy z Kraśnika. Kibice na Wieniawie już od dawna czekali na trafienie Majewskiego na własnym stadionie, ale raczej nie o takiego gola chodziło…

Po przerwie drużyna trenera Marcina Zakrzewskiego ruszyła od razu do odrabiania strat, ale znów zabrakło szczęścia. Zaraz po gwizdku sędziego, w polu karnym znalazł się Adrian Ręba, ale jego strzał instynktownie obronił Krzysztof Mazur. Kilka chwil później, po świetnej akcji prawym skrzydłem i dośrodkowaniu, do piłki znów dopadł Ręba, ale został wtedy powalony przez Mazura. Sędzia po raz kolejny nie miał wątpliwości – rzut karny dla gospodarzy. Do jedenastki podszedł etatowy wykonawca karnych, Łukasz Mazurek i kiedy wydawało się że to tylko formalność, popularny „Mazi”… strzelił prosto w bramkarza. Jak się okazało potem, był to przełomowy moment meczu.

Drużyna Lublinianki całkowicie się pogubiła. W dotychczas dobre i zorganizowane akcje drużyny gospodarzy wkradła się nerwowość i chyba zbyt duża chęć strzelenia bramki. Przez to, wszystko przestało wychodzić. Również obrona, która do tej pory dość pewnie odpierała ataki Stalowców, zaczęła popełniać banalne błędy. Na efekty takiej postawy gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Na lewej stronie w pewnym momencie urwał się obrońcom Filip Drozd, który wpadając w pole karne oddał mocny strzał. Zapał co prawda obronił, ale sparował piłkę tak nieszczęśliwie, że ta odbiła się najpierw od słupka, następnie od jego pleców i wtoczyła się do bramki. Gwoździa do trumny Lublinianki wbił w 92 minucie meczu Michał Hudzik, który wykorzystał karygodne nieporozumienie dwójki stoperów – Mazurka i Walaszka oraz bramkarza Zapała i precyzyjnym lobem umieścił piłkę w siatce.

Kibicom Lublinianki ciężko było zrozumieć porażkę swojej drużyny, zwłaszcza że gra była dobra i miejscami nawet efektowna. Czego zabrakło ? Szczęścia i chłodnej głowy. Trener Marcin Zakrzewski po spotkaniu przyznał, że to nie Stal była dzisiaj największym przeciwnikiem Lublinianki, lecz… oni sami. Ekipa z Kraśnika dostała od obrońców KS-u trzy prezenty, które bezpardonowo wykorzystała. Z drugiej strony, świeci się jednak światełko w tunelu – drużyna gra dobrze, świetnie pracują skrzydła, mocnym atutem jest środek i jeśli wyeliminuje się kuriozalne błędy obrony – jest szansa  na poprawę. Tak czy inaczej, trener i zawodnicy mają dużo pracy i niewiele czasu – kolejne spotkanie Lublinianki o ligowe punkty już w najbliższą niedzielę w Chełmie z tamtejszą Chełmianką.

LUBLINIANKA – STAL KRAŚNIK 0:3 (0:1)
0:1 – Majewski 45′ (sam.)
0:2 – Zapał 73′ (sam.)
0:3 – Hudzik 90′

Lublinianka: Zapał – Ręba (67’ Kwiatkowski), Walaszek, Mazurek, .Kozieł – Gawrylak, Czułowski (59’ Ozimek) – Kotowicz (80’ Gąsior), Sobiech, Kucharzewski (67’ Kanarek) – Majewski.

Stal: Mazur – Kłyk, Orzeł, Pietroń, Leziak – Szewc, Melnychuk (90’Gawron), Chamera, Wojtaszek (10’ Bolkit) – Drozd (88’ Hudzik), Chrzanowski (77’ Pacek).

Żółte kartki: Gąsior (L) – Kłyk, Mazur (S).

Sędzia: Arkadiusz Łaszkiewicz (Zamość).
Widzów: 300.

Share Button
Print Friendly, PDF & Email
Opublikowano w Aktualności, Dookoła Sportu, Sport